ʙᴇʟʟᴀ ᴢᴀᴋᴏᴄʜᴀᴌᴀ sɪᴇ̨ ᴡ ᴡᴀᴍᴘɪʀᴢᴇ. ᴊᴜʟɪᴇ ᴡ ᴢᴏᴍʙɪᴇ. ɴɪᴇᴊᴇᴅɴᴇᴊ ᴅᴢɪᴇᴡᴄᴢʏɴɪᴇ sᴇʀᴄᴇ ᴢᴀʙɪᴌᴏ ᴍᴏᴄɴɪᴇᴊ ᴅʟᴀ ᴡɪʟᴋᴏᴌᴀᴋᴀ. ᴀ ɢᴅʏʙʏ ᴛᴀᴋ ᴅᴢɪᴇᴡᴄᴢʏɴᴀ, ᴢᴡʏᴋᴌᴀ ᴘᴏʟsᴋᴀ ʟɪᴄᴇᴀʟɪsᴛᴋᴀ ᴏ ᴍᴇɴᴛᴀʟɴᴏśᴄɪ ᴊᴀsɪᴀ ғᴀsᴏʟɪ, ᴢᴀᴋᴏᴄʜᴀᴌᴀ sɪᴇ̨ ᴡ ᴘᴇʀsᴏɴɪғɪᴋᴀᴄᴊɪ ᴘᴀɴ́sᴛᴡᴀ? ᴛᴏ ᴏᴢɴᴀᴄᴢᴀᴌᴏʙʏ ᴛʏʟᴋᴏ ᴊᴇᴅɴᴏ: ᴡʏᴡʀᴏ́ᴄᴇɴɪᴇ ᴄᴀᴌᴇɢᴏ ᴢ̇ʏᴄɪᴀ ᴅᴏ ɢᴏ́ʀʏ ɴᴏɢᴀᴍɪ, ʙᴏ śᴡɪᴀᴛ ᴡᴄᴀʟᴇ ɴɪᴇ ʙʏᴌ ᴛᴀᴋɪ, ᴊᴀᴋɪᴍ sɪᴇ̨ ᴡsᴢʏsᴛᴋɪᴍ ᴡʏᴅᴀᴡᴀᴌ.

sobota, 26 marca 2022

ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ ᴅᴡᴜɴᴀsᴛʏ – ᴛʜᴇ ᴡᴏʀʟᴅ sᴛᴀʀs

 

Cała impreza miała miejsce na jakimś wynajętym starym dworku na obrzeżach. Widoki zacne, aczkolwiek ja nie zwracałam na nie uwagi, ponieważ umierałam w środku ze strachu. Autentycznie.

Wszędzie, gdzie nie spojrzałam, stały modelki i modele rodem z Cosmopolitan. Niektórzy nawet nie kryli się z tym, że ciekawsko mi się przyglądali. Taki poziom uwagi to nawet dla mojej wewnętrznej atencjuszki był za duży.

To był bardzo zły pomysł tu przyjeżdżać, bardzo zły.

Cofnęłam się lekko przestraszona, ale Francja złapał mnie mocno pod łokieć i pociągnął za sobą jak cyrkową małpę na sznurku.

Wbiłam wzrok w podłogę i czułam, że nogi uginały mi się ze stresu. Całe szczęście, że wygrałam te trampki, bo znając życie jakbym wyszła w tych szpilach, to pewniakiem rozjebałabym ryj o marmurowy parkiet. I tyle miałabym z sylwestra.
Myślami gdzieś tam byłam przy Neli, która musiała spędzić ten czas ze swoją rodziną we Wrocławiu. Bardzo żałowałam, że nie mogła z nami jechać, ale pewnych rzeczy przeskoczyć się nie dało. Znając jednak na wylot jej charakter, to trochę jej rodzince współczułam.

— Chodź, ma chérie, musisz kogoś poznać.

— Kogo?

Nie pokazuj, że się cykasz, bo cię te harpie rozszarpią!

Francja zaprowadził mnie do, w sumie nawet podobnego do niego, chłopaka, tyle, że młodszego i w okularach. I z dziwnym loczkiem odstającym od czupryny.

Ciekawe, jakiego lakieru do włosów używał, skoro to się tak trzymało.

— Matthiew, to jest Natalia. Ma chérie, poznaj Kanadę.

— Kanada — powtórzyłam głucho, czując, że mój cudowny mózg wyłączył się już przy pierwszej lepszej osobie. — Cześć!

— Dzień dobry. — Uśmiechnął się nieśmiało, ale i z pewnym zaskoczeniem.

— Matthiew  to mój były podopieczny, miałem pewien wpływ na jego rozwój — powiedział Francis niczym dumny ojciec, co mnie nawet pozytywnie zaskoczyło.

— Naprawdę? — zwróciłam się do chłopaka. — Francja cię wychowywał? Tak ci współczuję…

Kanada wytrzeszczył na mnie oczy i po chwili się roześmiał. Śmiech jednak zamilkł, gdy został objęty ramieniem przez innego chłopaka, również w okularach, roztrzepanych jasnych kudłach i wymalowanym ADHD na twarzy.

Oboje byli do siebie bardzo, ale to bardzo podobni.

— Kanada! — wykrzyknął radośnie po angielsku, a moje uszy krzyknęły z rozpaczą. — Od kilku miesięcy nie odbierasz ode mnie telefonów! Już miałem ci wpaść na chatę z niezapowiedzianą wizytą! HAHA!

Okej, stwierdzam oficjalnie, że jego śmiech niszczył mi psychikę trochę ciut za mocno.

O, a ty to kto?! — zwrócił się do mnie, a mnie mimowolnie skojarzył się z Jamesem Potterem. Tylko takim bardziej upośledzonym.

— To moja partnerka, Natalia — powiedział po polsku Francis, czym mnie zaskoczył. — Jest Polką.

— HAHA! Miło cię poznać! Jestem Ameryka! — ryknął, a moje uszy zwinęły się w burito.

— Przestań się wydzierać! — Podskoczyłam, gdy usłyszałam za sobą kolejny męski głos.

Odwróciłam się i zobaczyłam, że za mną stał wysoki i bardzo przystojny blondyn (czy tu wszyscy musieli być blond?!) o zielonych oczach i bardzo gęstymi brwiami.

 Czej, one żyją?!

Dobra Natalia, odczep się od jego wyglądu, sama lepiej nie wyglądasz, a już komentujesz innych.

— Yyyy… Cześć? — Uśmiechnęłam się przyjaźnie, ale blondyn tylko zmiażdżył mnie wzrokiem.

Co jest?

— Kirkland! — Francja wyszczerzył się złośliwie do mężczyzny, kiedy objął mnie ramieniem. — A ty znowu sam na imprezie? Biedny Anglia, jak zawsze sam jak palec…

— Heh, w przeciwieństwie do ciebie, debilu, nie muszę się popisywać nowymi zabawkami. — Zmroziło mnie, gdy spojrzał na mnie z góry. — Ile ty masz lat, dziecko? Nie jesteś za młoda?

— Nie twój zasrany interes — burknęłam niezadowolona z jego tonu względem mnie, a Anglia wytrzeszczył oczy. — I nie jestem zabawką. Ja i Francis się przyjaźnimy, a że prawdopodobnie z tobą nikt nie chce, to już nie nasz problem. A tak poza tym, dzięki za zaproszenie na defiladę w czterdziestym szóstym z okazji zwyciężenia Niemiec i Japonii. Dalej wchodzisz w tyłek Rosji?

Francji opadła szczęka, po czym przyłożył dłoń do ust i parsknął głośno ze śmiechu. Ja natomiast skrzyżowałam ręce na piersiach i bez problemu wytrzymałam spojrzenie zszokowanego Anglika. Szybko jednak w jego oczach pojawiła się dezaprobata.

— Heh. — Uśmiechnął się po chwili krzywo. — Niezła z ciebie żmijka.

Ameryka roześmiał się w głos i powiedział coś do Francji, a ten z szerokim uśmiechem to potwierdził.

Bella!

Ugięłam się lekko, kiedy na mojej szyi wylądował Włoch.

Czekej, ten z zamkniętymi oczami to Wenecki, co nie?

— Feliciano! — Ucieszyłam się bardziej z tego, że trafiłam z imieniem niż na jego widok, ostentacyjnie przy tym ignorując ciekawskiego Brytola. — Miło cię widzieć!

— Braciszek Francja jednak cię wziął! — zawołał podekscytowany, po czym obejrzał się za ramię. — Romano! Braciszku! Natalia tu jest!

Zdębiałam, gdy Włochy zaczął drzeć ryja na pół sali, a wszyscy zaczęli się na nas oglądać.

I tyle z niezwracania na siebie uwagi…
Ale na szczęście Południowiec był zajęty bajerowaniem jakieś długowłosej Azjatki i nawet na nas nie spojrzał. Ameryka natomiast zwrócił się prosto do mnie:

— Nie wiem czy wiesz, ale jestem bohaterem! — Błysnął przy tym białymi zębami, na co Anglia prychnął.

— Tak, to widać od razu… — Pokiwałam ironicznie głową.

— Hahaha! No i nie zapominaj o tym, że wygrałem wojnę!

— Co?! — warknęli jednocześnie Francja i Anglia, a Kanada smutno westchnął pod nosem, kręcąc głową. — TY wygrałeś?!

— Wiecie — powiedziałam spokojnie — jako ostatni dołączył do wojny i teraz twierdzi, że ją wygrał. Cóż za cudowna taktyka wojenna...

Anglia zaśmiał się i już miał coś powiedzieć, gdy dobiegł nas huk. Obejrzałam się za siebie szukając jego źródła, gdy moim oczom ukazało się dwóch rosłych mężczyzn, którzy skoczyli sobie do gardeł.

— Co jest? — Wystraszyłam się i przywarłam do boku Włocha.

— To tylko Grecja i Turcja — wyjaśnił zasmucony Feliciano. — Często się ze sobą kłócą.

— I nikt nie reaguje?! — Spojrzałam po chłopakach z niedowierzaniem. — Co to za znieczulica?!

— To ich sprawa. — Anglia wzruszył ramionami i ponownie zmierzył mnie wzrokiem. — A jak się wszyscy spotykamy, to zazwyczaj są jakieś burdy.

— I to tak legalnie? — Wytrzeszczyłam oczy. — W sensie, Anglio, jakby tobie coś nie spasowało we Francji, to tak legalnie możesz mu przypieprzyć? Tak, o?!

— Natalia… — wycedził Francja.

— Tak, mniej więcej — zgodził się Anglia. — Często mnie świerzbi na jego widok.

— Super! — Uśmiechnęłam się szeroko i przywaliłam pięścią w dłoń. — To ja idę wpierdolić Niemcowi za wrzesień trzydziestego dziewiątego!

Rozpromieniona ruszyłam przed siebie, ale nie zdążyłam przejść nawet trzech kroków, gdyż za jedno ramię złapał mnie Francja, a za drugie Brytol.

— Czyś ty zwariowała?! — syknął brwiasty a mnie zaskoczyło, że na równi z Francisem mnie powstrzymał.

— Natalia, mamy tutaj taką zasadę, że nie poruszamy tematu konfliktu, jeśli nie minęło od niego sto lat. Musisz poczekać jeszcze dwadzieścia trzy lata~. — Zachichotał Francja, a Ameryka parsknął śmiechem.

— Szkoda — burknęłam.

— Ale Niemcy nie jest taki zły! — zaoponował Włochy, który wydawał się być… zdenerwowany? — Opiekuje się mną i pomaga, i doradza! Podczas wojny często mnie ratował, wiązał buty i… i…

— Dobra, dobra! — przerwałam mu szybko. — Przepraszam, dobrze?

— Veee~.

***

 

 

Dość długo staliśmy w naszym małym kręgu, gadaliśmy i śmialiśmy się. Uznałam, że Anglia wcale nie był taki zły i głupi, za jakiego wzięłam go na początku, więc już po krótkim czasie zaczęłam z nim namiętnie dyskutować na temat sytuacji politycznej na świecie, herbaty i oczywiście na temat Harry’ego Pottera. Tu nas trochę poniosło, bo podniecaliśmy się tym uniwersum dobrą godzinę, przez co Francja, pomimo prowadzonej konwersacji z Monako i Hiszpanią, zaczął podejrzliwie na nas zezować.

Szybko polubiłam towarzystwo Arthura, bo tak nazywała się personifikacja wszystko i wszystkich krytykująca. Kiedy jednak zaczęliśmy temat muzyczny i wyszło, że słuchaliśmy tej samej muzyki, Francja, kulturalnie mówiąc, kazał Anglii wypierdalać. No, może nie powiedział tego tak dosłownie, ale na pewno coś w ten deseń, bo Brytyjczyk skrzywił się na jego uwagę i odszedł, pokazując mu jeszcze bezczelnie środkowy palec.

Czyli jednak historyk nie kłamał mówiąc, że Anglia z Francją żarły się jak pies z kotem. Miałam tego dowód jak na dłoni.

Kiedy wybiła godzina dwudziesta druga poszłam posłusznie z Francisem coś przegryźć.

Jedzenie było bardzo smaczne, a fakt, że impreza sylwestrowa była w Polszy, na stole królowały polskie dania, takie jak pierogi, bigos i stos schabowych. To był raj dla mnie.

Kiedy nasze brzuchy były już napełnione, zobaczyłam w tłumie znajomą blond czuprynę.

— O! O! Tam jest Polska! — Ucieszyłam się na widok Feliksa. — To ja do niego pójdę!

— Ale… — zaczął Francja.

— Zaraz wrócę! — Pomachałam mu i zaczęłam przeciskać się w stronę „braciszka”, który stał w towarzystwie niskiej, ale pięknej kobiety w czerwonej sukience i z długimi brązowymi włosami, oraz z nieco wyższym od nich chłopakiem z ciemnymi włosami do ramion.

Na chwilę się zawahałam, wszak nikogo z tej dwójki nie znałam, a ja dziewczyną jestem w zasadzie dość nieśmiałą. Zanim postanowiłam zrobić w tył zwrot i zainicjować taktyczny odwrót, Feliks dostrzegł mnie i przywołał ręką. Kuląc się mentalnie, podeszłam do towarzystwa.

— Cześć… — zaczęłam nieśmiało.

— Cześć! — Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, a ja przyznałam w duchu, że piękniejszej laski w życiu nie widziałam. — Poliś nam właśnie o tobie opowiadał. Jestem Węgry, ale mów mi Elizabeta.

— Natalia! — Wyszczerzyłam się szeroko widząc, że Węgierka nie brała mnie za niepełnosprawną umysłowo z urzędu.

— Jestem Tolys. — Wyższy ode mnie chłopak podał mi nieśmiało rękę — Litwa.

— Ach… — Westchnęłam ucieszona. — Jesteście naszymi sojusznikami. Tak się cieszę, że mogę was poznać.

— Totalnie! Licia to mój najdroższy przyjaciel! — Mrugnął Feliks, obejmując brutalnie zaskoczonego kumpla. — Natomiast Ela, wiadomo. Polak, Węgier dwa bratanki.

Együtt harcol s issza borát — dodałam razem z Węgrami, przez co ona spojrzała na mnie zdziwiona.

— Emmm… — Podrapałam się po głowie. — Mam pierdolca na punkcie drugiej wojny i Polski.

Towarzystwo zaśmiało się, ale po chwili Poliś powiedział poważnie:

— Generalnie odsłuchałem wiadomość na mojej sekretarce. Wszystko cacy?

— Taaa. — Westchnęłam. — Nie jest tak źle. Znaczy, przyjdzie taki piękny dzień, że zamknę mu oczy na wieczność, ale nie ma źle.

— Słyszałem — powiedział ostrożnie Litwa — że przyszłaś tutaj z Francją.

— Tak! — Uśmiechnęłam się szeroko, a Węgry spojrzała na mnie współczująco.

— Tak ci współczuję — mruknęła z dziwnym grymasem, a ja zachichotałam.

— Cieszę się, że nie tylko ja mam takie zdanie o tym ośle. — Parsknęłam śmiechem. — Ale sukcesem jest to, że przynajmniej oddycha sam. Tak szczerze jednak, to cale nie jest taki zły. Jak to mówi stare, polskie przysłowie: Szanuj ułomca swego, bo możesz mieć głupszego! Czy jakoś tak…

— O wilku mowa — mruknął Litwa, patrząc ponad mnie, podczas gdy Węgry i braciszek zawyli ze śmiechu.

Ma chérie, jak się bawisz? — Francis podszedł do nas i położył swoją dłoń na moim ramieniu. Poczułam dreszcze, gdy jego ciepła ręka dotknęła mojej nagiej skóry, ale starałam się to zignorować.

— Francis. — Spojrzałam na niego roześmiana. — Powiedz mi, dlaczego wszyscy mi współczują, jak słyszą, że przyszłam z tobą?

Mężczyzna przekręcił oczami, a ja i reszta parsknęliśmy złośliwym śmiechem.

Elizabeta, tu jesteś. Szukałem cię.

Koło Węgier pojawił się ubrany elegancko koleś w okularach, ciemnymi włosami, pieprzykiem i miną kota srającego w puszczy.

Roderich! Zobacz, kogo tu mamy! — Ucieszona Węgry wskazała na mnie dłonią, a wzrok nieznanego mi mężczyzny spoczął na mnie. — To jest Natalia, towarzyszy… jemu.

Parsknęłam pod nosem widząc minę Francji.

— Jestem Austria.

O, ojczyzna Hitlera!

— Natalia, miło mi. — Ukłoniłam się grzecznie, bo koleś wyglądał mi na arystokratę, burżuja i maminsynka w jednym. Kraje niemieckojęzyczne chyba już tak miały.

— Nie jesteś czasem za młoda? — burknął Roderich po polsku, żebym zrozumiała to, jak bardzo był moją obecnością zdegustowany. — Ile ty masz lat?

— Czternaście. — Uśmiechnęłam się słodko.

Francja zbladł, gdy zmiażdżył go surowy wzrok mężczyzny.

— Natalia, nie wygłupiaj się! — zawołał mój partner, łapiąc mnie za nadgarstek. — Austria nie zna się na żartach!

— Degenerat — wycedził Austria. — Jak możesz obcować z czternastolatkami?! Nie wstyd ci?!

— Ale ona…

— Zamilcz. Niedobrze mi na samą myśl.

Zaśmiałam się, ale przestałam, gdy Francja zmrużył na mnie oczy.

— Mama mówiła, że mam być zaraz po fajerwerkach w domu, pamiętasz? — pociągnęłam temat z radością, a Roderich aż się w sobie zagotował.

— Jaka ona jest słodka! — Węgry złapała mnie za rękę i przyciągnęła do siebie. — I taka zabawna!

Coś chrupnęło mi w kręgosłupie, gdy Ela mocno mnie przytuliła.

Jezu, ona ma więcej siły niż Nela…!

— Zabawna jak nasze wypłaty — powiedziałam, tkwiąc w silnych ramionach kobiety. — Jednakże i w jednym i w drugim przypadku jest to jedynie śmiech przez łzy.

Elizabeta, dotrzymasz mi towarzystwa? — Austria wydawał się być lekko zniecierpliwiony.

Oczywiście! Do zobaczenia, Natalia! — Puściła mnie i mrugnęła do mnie, głaszcząc przy tym po twarzy.

Zrobiło mi się cieplutko na serduchu, ponieważ przez chwilę poczułam się, jakbym miała starszą siostrę.

— Nie wiem, co ona widzi w tym bucu… — Francis westchnął dramatycznie, a ja podniosłam brew.

— Jaki by nie był, to i tak wygląda na normalniejszego niż ty. — Trąciłam francę łokciem i puściłam mu oczko. Polska zachichotał, a Litwa pokręcił głową.

— Tak jakby, oni tak zawsze — wyjaśnił mu Feliks, czochrając mnie po głowie. — Dlatego śpię spokojnie, bo wiem, że Francja tak szybko nie wyłomota mi siostry.

Zaczerwieniłam się jak piwonia, kiedy to usłyszałam, bo moje myśli mimo wszystko wróciły do dnia wczorajszego.

Ma chérie, muszę iść na stronę. Czy nalejesz nam po ponczu? — Francis błysnął równym uzębieniem, a ja poczułam się, jakbym dostała misję życia.

— Tak jest! Przepraszam was na chwilkę — zwróciłam się do Polski i Litwy. — Idę po poncz.

Oddaliłam się spokojnie i przechodząc przez salę w stronę stołu bufetowego, uważnie obserwowałam mijane osoby, zastanawiając się przy tym, kim byli, co tu robili i czy Urząd Celny o nich wiedział. Niektórzy przypatrywali mi się bezceremonialnie, co wprawiało mnie w zakłopotanie, ale starałam się nie spuszczać wzroku.

Gdy dotarłam w końcu do celu, chwyciłam za dwie kryształowe szklanki i nalałam jasnopomarańczowego napoju. Z poczuciem spełnionego miszyn komplit, odwróciłam się, szukając wzrokiem Francji, ale niestety, prawdopodobnie ten jeszcze z kibla nie wrócił. Oparłam się więc o ścianę i upiłam łyka, zawieszając wzrok na Gilbercie, który kawałek dalej opowiadał coś Hiszpanii, Romano i Ludwigowi, zawzięcie przy tym machając łapami na wszystkie strony.

Niedaleko ich stała grupka Azjatów… stop. Azjatyckich krajów i zawzięcie o czymś dyskutowała. Starałam się zgadywać w myślach, kto kim był, ale za bardzo mi to nie wychodziło.

Gdy prześlizgnęłam się wzrokiem dalej, zauważyłam śmiejącego się w głos Amerykę, oraz wściekłego Anglika, przytrzymywanego przez biednego Kanadę. Uśmiechnęłam się szeroko i pokręciłam głową. Wszyscy byli niesamowici.

Ale w pewnym momencie mój wzrok przykuł ktoś znajomy. To był Rosja, który siedział przy stole całkiem sam. Chociaż nie. Koło niego siedział jakiś blond nastolatek, który wyglądał, jakby zaraz miał zejść na zawał, wylew i udar jednocześnie.

Dopiłam napój i odstawiając szklanki, ruszyłam w stronę Rosjanina. Zbliżyłam się do niego od tyłu, pochyliłam lekko i rzekłam melodyjnie:

Priviet~.

Ivan drgnął i spojrzał na mnie zdumiony, a ja wyszczerzyłam się w uśmiechu. Nie czekając na zaproszenie, przysiadłam się do nich, przez co nastolatek spojrzał na mnie jak na kosmitkę.

— No cześć!

— Słonecznik… — Uśmiechnął się. Po chwili jednak zwrócił wzrok na dzieciaka i dłonią pokazał, że ma odejść. Ze zdziwieniem zobaczyłam, jak młody wstał pospiesznie, obrzucił mnie przerażonym wzrokiem i spieprzył, gdzie pieprz rośnie.

— A to kto? — zapytałam ciekawie. — Twój syn, czy jak? Czekaj, wiem! To Kaliningrad! Twój młodszy braciszek!

— Nie, to tylko Łotwa — sprostował uprzejmie.

— Seriooo? Wow, wygląda na młodszego niż ja!

— Ale ma tak samo niewyparzony język.

— W takim razie już go lubię! — Starałam się zignorować aurę, która powoli tkała się wokół nas.

— Myślałem, że to plotki, da? — Spojrzał na mnie uważnie.

— Jakie plotki?

— Że tu będziesz.

— Aaaa… Francja wymyślił, że będę mu towarzyszyć jak pies przewodnik. — Machnęłam ręką. — Czemu siedzisz tutaj sam? Reszta albo się kłóci, albo rozmawiają. Nie chcesz do nich dołączyć? No wiesz… Niemcy na pewno czymś ci zawinił. Nie, że cię podpuszczam — zanuciłam niewinnie — ale nie połamiesz mu miednicy w trzech miejscach.

— Ja zazwyczaj jestem sam — odpowiedział spokojnie i spojrzał na tłum. Zauważyłam, że Państwa nam się przyglądały, ale na widok Rosji szybko odwracali wzrok udając, że nic nie widzą — Nie czuję się komfortowo na takich spotkaniach. Ale mimo to lubię patrzeć na ich roześmiane twarze. Lubię, kiedy się kłócą. Wtedy wierzę, że nawet po srogiej zimie wszystko wraca do życia.

— Powiem ci szczerze, że ja też nie lubię takich imprez. — Westchnęłam przeciągle. — Na szkolnych imprezach zawsze podpierałam ściany, więc nie chodzę, jak nie muszę. W sumie, to nigdzie nie chodzę. Mam pomysł. Chodźmy się przejść, co? Tutaj jesteśmy na widoku trochę za bardzo.

Chłopak kiwnął głową i po chwili oboje ruszyliśmy w stronę wyjścia. Trajkotałam jak nienormalna, nie zwracając uwagi na otoczenie, póki nie znaleźliśmy się na zewnątrz. Zadrżałam lekko, czując chłód na swoich ramionach.

— Ehhh… Poczekaj, zapomniałam płaszcza — mruknęłam. — Brawo ja!

— Masz. — Ivan ściągnął z siebie marynarkę i narzucił mi ją na ramiona. Poczułam przyjemne ciepło i uśmiechnęłam się szeroko.

— Dziękuję! A tobie nie będzie zimno? — spytałam nieśmiało i skierowałam wzrok na jego szalik.

— Tam, skąd pochodzę, jest jeszcze zimniej.

— W sumie racja. — Zastanowiłam się. — Wszak na twych ziemiach znajduje się Syberia.

Da…

Skręciliśmy w ścieżkę prowadzącą do oświetlonego parku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział Dziesiąty – Koniec początkiem wszystkiego

  Nie… — Feliks…? Ostrożnie przyłożyłam swoją dłoń do odsłoniętego policzka Feliksa, ale nie poczułam ciepłej, delikatnej skóry, jak zaw...