ʙᴇʟʟᴀ ᴢᴀᴋᴏᴄʜᴀᴌᴀ sɪᴇ̨ ᴡ ᴡᴀᴍᴘɪʀᴢᴇ. ᴊᴜʟɪᴇ ᴡ ᴢᴏᴍʙɪᴇ. ɴɪᴇᴊᴇᴅɴᴇᴊ ᴅᴢɪᴇᴡᴄᴢʏɴɪᴇ sᴇʀᴄᴇ ᴢᴀʙɪᴌᴏ ᴍᴏᴄɴɪᴇᴊ ᴅʟᴀ ᴡɪʟᴋᴏᴌᴀᴋᴀ. ᴀ ɢᴅʏʙʏ ᴛᴀᴋ ᴅᴢɪᴇᴡᴄᴢʏɴᴀ, ᴢᴡʏᴋᴌᴀ ᴘᴏʟsᴋᴀ ʟɪᴄᴇᴀʟɪsᴛᴋᴀ ᴏ ᴍᴇɴᴛᴀʟɴᴏśᴄɪ ᴊᴀsɪᴀ ғᴀsᴏʟɪ, ᴢᴀᴋᴏᴄʜᴀᴌᴀ sɪᴇ̨ ᴡ ᴘᴇʀsᴏɴɪғɪᴋᴀᴄᴊɪ ᴘᴀɴ́sᴛᴡᴀ? ᴛᴏ ᴏᴢɴᴀᴄᴢᴀᴌᴏʙʏ ᴛʏʟᴋᴏ ᴊᴇᴅɴᴏ: ᴡʏᴡʀᴏ́ᴄᴇɴɪᴇ ᴄᴀᴌᴇɢᴏ ᴢ̇ʏᴄɪᴀ ᴅᴏ ɢᴏ́ʀʏ ɴᴏɢᴀᴍɪ, ʙᴏ śᴡɪᴀᴛ ᴡᴄᴀʟᴇ ɴɪᴇ ʙʏᴌ ᴛᴀᴋɪ, ᴊᴀᴋɪᴍ sɪᴇ̨ ᴡsᴢʏsᴛᴋɪᴍ ᴡʏᴅᴀᴡᴀᴌ.

sobota, 26 marca 2022

ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ ᴏ́sᴍʏ – ᴄᴢᴀs ᴡᴢɪᴀ̨ᴄ́ sɪᴇ̨ ᴡ ɢᴀʀśᴄ́.

[13 grudzień 2016 — poniedziałek]

Następnego dnia obudziła mnie z samego rana Nela, która szykowała się do szkoły. Jak przez mgłę pamiętałam, że miałam się zamknąć od środka i nie wpuszczać nikogo obcego.

— Tak, mamo — wymamrotałam i obróciłam się na drugi bok.

Miałam wrażenie, że minęło dopiero pięć minut, kiedy obudził mnie telefon. Półprzytomna wymacałam dłonią mojego Samsunga walającego się po ziemi i odebrałam.

— Halo?

Ma chérie!

Od razu się wyprostowałam, gdy usłyszałam jego głos.

Wróć do domu.

Nie odpowiedziałam, tylko poczułam, jak moja broda znów zaczyna się trząść przez emocje.

— Nie wrócę — odparłam dramatycznie łamiącym się głosem i rozłączyłam się.

Telefon dzwonił jeszcze kilka razy, ale ja siedziałam z podkulonymi nogami i starałam się nie reagować na dźwięk wibracji.

Jest źle. Bardzo źle.

Zakochałam się w pieprzonym pacanie, który nie dość, że nie był człowiekiem, to jeszcze owinął mnie sobie wokół palca. Musiałam być twarda. Zimna jak dupa Eskimosa i nigdy go już do siebie nie dopuścić. Ignorować. Zdusić wszystkie emocje i uczucia, inaczej mnie one wykończą. Nie byłam zasraną zabawką bez uczuć i nie pozwolę gnojkowi grać na moim sercu jak na flecie.

Skoro wczoraj przyprowadził towarzyszkę zabaw z piaskownicy, to ile było takich, których nie przyprowadził?

Poczułam łzy pod powiekami, ale nie pozwoliłam im popłynąć. Nie zamierzałam więcej płakać przez tego… tego… tego pręta bez druta.

A niech spierdala.

Dźwignęłam głowę, gdy do pokoju wlazł skacowany i rozczochrany Prusy. Ten widząc mnie na podłodze zamarł w półkroku. Widać było na pierwszy rzut oka, że mój widok tutaj był ostatnim, czego się w tym domu spodziewał.

— Natalia? Co ty tu robisz? — Podrapał się po głowie.

— Gniję — odparłam bez cienia emocji.

W tym momencie odezwał się telefon mężczyzny. Zdziwiony szarak spojrzał na wyświetlacz, a po chwili powoli przeniósł wzrok na mnie, a do mnie dotarło, że typ połączył kropki szybciej, niż bym go o to podejrzewała.

— Proszę, nie mów mu, że tu jestem — poprosiłam cicho.

Patrząc mi w oczy, przyłożył telefon do ucha.

— Halo? Tak, jest tutaj. — Uśmiechnął się do mnie szeroko, a moja szczęka opadła na podłogę i pokulała się radośnie pod kaloryfer. — Nela poszła do szkoły, a jej rodzice do pracy, więc jesteśmy sami. Ok, przekażę, kesesese!

Rozłączył się, a ja wstałam wściekła.

— Ty cholerny szkopie! — Zacisnęłam pięści.

— Francis przekazuje, że będzie za pięć minut. — Zaśmiał się głośno i wyszedł.

Nie wierzyłam własnym uszom.

Co ja teraz, do cholery, mam zrobić?

„Jak to…? TY nie wiesz, co masz zrobić?! Weź się w garść, dziewczyno!” słowa Neli zaczęły tłuc mi się echem po głowie.

Wstałam prężnie zaciskając zęby, złapałam za biurko i wkładając w to wiele swojej siły, przesunęłam je na tyle pod drzwi, by te nie mogły się otworzyć. Z jednej i z drugiej strony biurka dostawiłam regały Neli, żeby zagroda była bardziej stabilna. Zrobiłam szybki test i drzwi mogły się maksymalnie otworzyć na trzy centymetry. Wyciągnęłam szybko słuchawki nauszne przyjaciółki i założyłam sobie na szyję. Usiadłam po turecku tyłem do drzwi na pościeli i zastygłam w oczekiwaniu.

Każda minuta dłużyła mi się nieziemsko, a kiedy usłyszałam trzask drzwi wejściowych, serce podeszło mi do gardła.

Zaczęło się.

Odetchnęłam z ulgą, kiedy moja zapora okazała się skuteczna i zaskoczony Francuz mógł jedynie przez szparę zobaczyć część pokoju. A pieprzenie w drzwi z całej siły nic mu nie dawało.

Ma chérie! Otwórz, proszę, i porozmawiajmy!

Złapałam za słuchawki i mając świadomość, że koleś mnie widzi, założyłam je sobie na uszy i włączyłam z telefonu muzykę na ma maksymalną głośność. Wrzaski Francisa ledwo do mnie docierały przez dudnienie Sabatonu. Ja sama nie odezwałam się ani jednym słowem.

Minęła godzina jak wszystko się uspokoiło. Zdjęłam ostrożnie słuchawki i podeszłam do drzwi. Oparłam się dłońmi o biurko i pochyliłam do przodu, by móc mieć wgląd na sytuację na zewnątrz.

Wrzasnęłam, gdy w szparze pojawiło się nagle niebieskie oko blondyna. Złapałam się za serce i zatoczyłam do tyłu.

Kurwa, Samara z „The Ring” to tam chuj w porównaniu z nim.

— Natalia…!

— Daj mi spokój.

— To nie tak! Proszę, uwierz mi!

— Co mnie to obchodzi? — Wzruszyłam ramionami, znów zakładając słuchawki. — Nie jesteśmy razem, więc rób sobie, co chcesz i z kim chcesz. Tylko nie przyprowadzaj mi chodzącego syfilisu do domu!

Wiedziałam, że mi nie uwierzył, gdy powiedziałam, że nic mnie to nie obchodzi. Obchodziło mnie i to bardzo. A on o tym wiedział.

— Ja chciałem tylko…

— Nie interesuje mnie to, co chciałeś. A teraz wyjazd stąd, bo jak wróci Nela, to znowu oberwiesz.

— Nie wyjdę bez ciebie.

— Zobaczymy.

Włączyłam muzykę i zatopiłam się w słuchanym tekście. 
Nawet nie wiem kiedy, ale zasnęłam ze słuchawkami na uszach.



***

 

Obudziły mnie wrzaski. Otworzyłam szeroko oczy i gwałtownie się wyprostowałam do pozycji siedzącej. Larmo dochodziło z przedpokoju. Podbiegłam do drzwi i wyjrzałam przez szparę.

— Wynoś się stąd, dupku! Bo cię zabiję na pniu!

— Nie wyjdę stąd, póki ona ze mną nie wróci.

Nela ewidentnie była przytrzymywana przez któregoś z braci, natomiast samego Francji nie widziałam.

— Pieprzony żabol! Zboczeniec! — krzyczała na niego. — To wszystko twoja wina! Ona ma cię dosyć, nie rozumiesz tego?! WYNOŚ SIĘ STĄD, DO KURWY NĘDZY!

— Ale ja…

— Słuchaj mnie, zboczeńcu! — krzyknęła. — Bo nie zamierzam tego nigdy więcej powtarzać! Wiesz kim jest Natalia?! Natalia jest najbardziej ufną, dobrą i bezinteresowną osobą jaką znam! Swoją drogą, że jest naiwna, to nieważne! Jeśli myślisz, że pozwolę ci się do niej zbliżyć, to wiedz, że prędzej cię zabiję! Wiesz dlaczego?! Bo Dibu jest dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam, rozumiesz?! Zawsze stanę w jej obronie i zawsze stanę po jej stronie, czy tego chcesz, czy nie! Więc lepiej trzymaj łapy przy sobie, chyba że chcesz żebym ci je upierdoliła sekatorem mojego starego, zboczeńcu!

Zatkało mnie. Poczułam łzy pod powiekami.

Ona naprawdę tak o mnie myślała…?

— Francis, może będzie lepiej, jak dasz jej odetchnąć i wszystko przemyśleć. — Usłyszałam po chwili spokojny głos Ludwiga. — Ale teraz wyjdź.

Odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.

— A ty powiedz żabolowi, że ma się do niej nie zbliżać! — zawołała wkurwiona Nela.

— Ale dlaczego? — Zdziwił się Gilbert. — Nie moja sprawa, że ją sobie upatrzył. Nie będę się w to mieszał.

Upatrzył. Upatrzył do dręczenia.

Westchnęłam i wzięłam się za odblokowywanie przejścia.


***

 

[16 grudzień 2016 — piątek]
U Neli wegetowałam kilka dni. Starałam się przez ten czas wziąć w garść, a i przyjaciółka starała mi się jakoś pomóc ogarnąć cały ten syf, jaki nastał w mojej głowie. Postanowiłam zdusić w sobie wszystkie uczucia do Francji i zdystansować się tak bardzo, jak tylko potrafiłam.

Nie miałam odwagi chodzić do szkoły, zwłaszcza, że Prusak mnie kontrolował i relacjonował kumplowi dosłownie każdy mój ruch. Gilbert przez cały pobyt bardzo działał mi na nerwy i cała sympatia do niego, jaką miałam, spadła poniżej zera. Zwłaszcza, gdy zobaczyłam, jak bardzo był arogancki i zarozumiały. Dodatkowo szpiclowanie mnie sprawiało mu ogromną przyjemność. Czułam się jak zaszczute zwierzę.

Dodatkowo, co mnie wkurwiało u Prusa, to jego ptak. A dokładniej Gilbird. Był to mały żółty kurczak, czy tam kanarek, nieważne, który towarzyszył Gilbertowi praktycznie wszędzie, siedząc na jego głowie. Był taki mały, słodki i puchaty, a ja nawet nie mogłam go pogłaskać, bo mi nie pozwalał.

Nie czytałam SMS-ów, ani nie odbierałam telefonów od tego idioty. Jednak wiedziałam, że nie mogłam siedzieć u Neli wiecznie. Dodatkowo bardzo tęskniłam za Aresem, chociaż Hiszpania zapewniał mnie codziennie, że wszystko z nim w porządku.

Tego dnia Nela nie poszła do szkoły, a ja, wstając, uznałam, że czas wrócić do domu. Spakowałam się, ogarnęłam i dozgonnie dziękując przyjaciółce za wszystko, wyszłam z jej mieszkania, mijając w przedpokoju Krzyżaka.

— Stęskniłaś się już? — zapytał cicho i złośliwie, ale ja mu nie odpowiedziałam.

Dzień był bardzo mroźny, więc kiedy tylko przeszłam te dwie ulice do siebie, odetchnęłam z ulgą. Ignorując fakt, że serce podchodziło mi do gardła, wyjęłam klucze i weszłam do swojego domu. Ares na mój widok zaczął piszczeć ze szczęścia i skakać po mnie, jakby nie widział mnie ponad rok. Wzruszyłam się lekko i przytuliłam się do psa.

Mon amour.

Przybrałam obojętny wyraz twarzy i spojrzałam na blondyna.

— Witaj, Francis.

Wstałam i rozebrałam się z kurtki i butów. Ruchy wykonywałam powoli i automatycznie, następnie zaś skierowałam się prosto do swojego pokoju wraz z Aresem depczącym mi po piętach. Zamknęłam za sobą drzwi i położyłam się na własnym łóżku z książką w rękach i psem u mojego boku. Nie odpowiedziałam, gdy w pokoju rozległ się odgłos pukania.

Mentalnie ścisnęłam swoje serce i nawet mi brewka nie pykła, kiedy Francis wszedł do pokoju i podszedł do mnie z miną zbitego psa. Bez słowa przysunął krzesło i usiadł na nim, wbijając we mnie swoje błękitne oczy.

— Przepraszam — powiedział po chwili ciszy, a ja podniosłam brew. — Przepraszam za to, co zrobiłem.

— Jakbyś mieszkał w hotelu, to byś panienki mógł przyprowadzać, ale do mojego domu to już była gruba przesada — odpowiedziałam spokojnie.

— Nie sądziłem, że aż tak cię to zaboli.

— Zaboli? — Udałam zdziwienie, mentalnie waląc wielkim młotkiem w serce, by się uspokoiło. — Chyba raczej zdenerwuje.

— Nie, Natalia. Ja pamiętam — powiedział cicho. — Pamiętam to, jak na mnie wtedy spojrzałaś. Tak, jakby cały twój świat runął. Wciąż widzę twoją rozpacz przed oczami, nie potrafię wymazać tego widoku.

— A chciałbyś? — zapytałam obojętnie.

— Chciałbym cofnąć czas.

— Niestety. — Westchnęłam. — Teraz przynajmniej wiem, gdzie wychodzicie.

— Nie chodzimy tam, gdzie myślisz.

— Radzę ci zrobić sobie badania, bo może przypadkowo złapałeś jakiś syf — podsunęłam cicho.

— Natalia, jestem zdrowy. Uwierz mi.

— Tobie?! — Zdenerwowałam się. — A niby na jakiej podstawie?!

— Zrobiłem coś okropnego i do tego świadomie. Chciałem, żebyś była zazdrosna, ale tylko cię skrzywdziłem…

Milczałam.

— Wybacz mi, ma chérie.

— Nie wybaczę ci tego — odpowiedziałam cicho. — Nigdy. A teraz zostaw mnie samą.

— Nigdy cię nie zostawię — powiedział równie cicho, a mnie zmroziło.

— A co, jeśli będę miała męża i dzieci? — zapytałam spokojnie. — Też tutaj będziesz? Będziesz odprowadzał moje dzieci do przedszkola i jadł z nami wspólne obiady?

Nie odpowiedział, a ja uśmiechnęłam się krzywo.

— No właśnie.

— Nie dopuszczę nikogo do ciebie — odezwał się w końcu, a mnie przeszły dreszcze.

— Tak, zapomniałam, że ty w tej kwestii masz akurat najwięcej do powiedzenia — mruknęłam przekręcając oczami.

Nie odzywaliśmy się do siebie, a jedyne co przerywało ciszę, było chrapanie Aresa. Próbowałam skupić się na tekście, ale wzrok Francji wypalał mi dziurę w mózgu.

— Nie patrz tak na mnie. — Westchnęłam. — Nie potrafię się skupić.

— Peszę cię?

— Tak.

— To dobrze.

— Niby dlaczego? — Zmarszczyłam czoło.

— Bo wiem, że na ciebie działam.

— Tak, działasz — potwierdziłam zgodnie z prawdą. — Głównie na system.

— Zawsze to jakieś żywe uczucie, prawda?

Przekręciłam oczami, ale nie odpowiedziałam.

— Co czytasz?

— Nie odpuścisz, prawda? — Zamknęłam poirytowana książkę i wstałam z łóżka. Niezadowolony z takiego obrotu Ares burknął, zeskoczył z łóżka i ruszył do przedpokoju. Gdy schowałam tomiszcze na regale, wciąż czułam na sobie uważne spojrzenie Francji. — Jestem głodna.

— Zrobię ci coś dobrego. — Wstał, a ja szybko uniosłam dłoń.

— Nie. Idę na miasto. TY zostajesz tutaj.

— To nie jest dobry...

— Antonio! — krzyknęłam z zamiarem pójścia z nim na obiad.

Odpowiedziała mi cisza.
Y.
Zaintrygowana ruszyłam w głąb mieszkania, ale dawny pokój mojego brata, czyli sypialnia Hiszpanii, był pusty. Zniknęły również wszystkie jego rzeczy.

— Gdzie jest Hiszpania? — zapytałam zdziwiona.

— Musiał pilnie wyjechać w poniedziałek, ale...

— W poniedziałek?! — Obróciłam się gwałtownie do Francji, który polazł za mną. — Przecież codziennie korespondowaliśmy na temat Aresa! Miał się nim zająć!

— JA się nim zajmowałem — powiedział spokojnie. — Antonio tylko cię informował, bo byłem pewny, że nie będziesz chciała mnie słuchać.

— Dobrze myślałeś.

Minęłam go obojętnie, ale po kilku krokach zatrzymałam się. Nie odwracając się, rzekłam sztywno:

— Dziękuję.

Nie czekając na odpowiedź, skierowałam się do kuchni i otworzyłam lodówkę. Pustki.

— Cóż... Po prostu super — mruknęłam pod nosem zniesmaczona. Mój podły humor jeszcze bardziej się pogorszył, gdy poczułam burczenie w brzuchu.

— Zamówię coś. Na co masz ochotę? — Usłyszałam obok jego głos, więc zerknęłam z ukosa na Francisa, który wyjął telefon.

— Mam ochotę na to, żebyś stracił mi się z widoku — warknęłam niemiło czując, że zaraz strawię swój żołądek. — Głuchy jesteś?! Szlag mnie tu trafi, do cholery! Czy ktokolwiek z WAS jest normalny?

— Niestety nie. — Zachichotał.

— I co cię tak bawi?! — żachnęłam się. — To, że zaraz cię zabiję, czy to, że padnę z głodu?!

Dostałam tiku nerwowego w prawym oku, gdy ten zatoczył się ze śmiechu. Nie mogłam uwierzyć, że ten pacan stał jak cep i najnormalniej w świecie cisnął ze mnie bekę!

— Zamknij się! — Tupnęłam nogą niczym rozjuszona kotka, ale ten wybuchł jeszcze głośniej. — Masz w ogóle odwagę się ze mnie śmiać?! To impertynencja, to jest AROGANCJA! Masz TUPET! BĄDŹ JUŻ CICHO!

Ruszyłam w jego stronę z mordem w oczach, a ten cofnął się z lekkim błyskiem strachu w oczach. Ale ja tylko zmiażdżyłam go wzrokiem i ruszyłam do swojego pokoju. Jebłam drzwiami, żeby wiedzieli nawet sąsiedzi, że byłam wściekła.

I głodna. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział Dziesiąty – Koniec początkiem wszystkiego

  Nie… — Feliks…? Ostrożnie przyłożyłam swoją dłoń do odsłoniętego policzka Feliksa, ale nie poczułam ciepłej, delikatnej skóry, jak zaw...