Zaczynałam się już mocno niecierpliwić. Mijające minuty dłużyły mi się, a ja dreptałam
w miejscu. W końcu postanowiłam wrócić do mieszkania i opieprzyć Francję, że
się opierdala, ale zanim doskoczyłam do drzwi wejściowych, te otworzyły się i
stanął w nich uśmiechnięty Francuz.
— A ty co? Masz szczękościsk? — burknęłam. — Ile można wkładać jednego kwiatka
do wazonu?
A może on był jak kobieta? Zanim taki wazon znajdzie, zanim tego kwiatka tam włoży i zanim znajdzie idealne miejsce w mieszkaniu, to mija grubo piętnaście minut.
— Ma chérie, jesteś w gorącej wodzie kąpana.
Przekręciłam oczami i wyszliśmy z bloku, by powolnym krokiem skierować się do
supermarketu naprzeciwko. Nawijałam jak katarynka ciesząc się pięknym dniem,
prezentami, obecnością przyjaciół, domówką, w sumie wszystkim wokół. Intrygował
mnie słonecznik, ponieważ nie miałam kompletnie pomysłu na to, od kogo mogłam
go dostać.
Francis słuchał mojego monologu cierpliwie, jednak po
chwili zauważyłam, że jego wzrok wędrował wszędzie wokół, tylko nie na mnie, co
dało mi jako tako do zrozumienia, że istniało pewne prawdopodobieństwo, że mnie
nie słuchał.
— Co się tak rozglądasz?
— A nic. — Drgnął, a ja zmrużyłam oczy. — A właśnie, na którą jutro masz do
szkoły?
— Na jedenastą dwadzieścia, ale pewnie nie pójdę. — Wzruszyłam ramionami. — Jak
się rozkręcimy dzisiaj, to pewnie padnę na twarz i już nie wstanę.
— Très bien. A we wtorek?
— Na ósmą. Francis, mój plan lekcji wisi w pokoju nad biurkiem. Doskonale go
znasz, więc po co pytasz?
— Postanowiłem, że będę cię odwoził do szkoły. —
Uśmiechnął się zniewalająco, a mój umysł nawiedziła wizja mnie samej
wychodzącej z tego czerwonego auta pod szkołą oraz plotki na mój temat, które w
sumie i tak były całkiem bogate. — A nawet i odbierał! Wtedy po szkole będziesz
miała więcej czasu dla mnie~.
— Co za dużo to nie zdrowo — prychnęłam rozbawiona. — Nie musisz ze mną
jeździć, dam sobie radę.
— Nalegam. — Uparł się.
— Pogadamy jutro, teraz trzeba się skupić na zakupach. — Uśmiechnęłam się do
mężczyzny.
Gdy szybkie zakupy oraz kłótnia przy kasie o to, kto płaci, zostały zaliczone,
ruszyliśmy do mieszkania z powrotem.
Po powrocie pierwsze, co usłyszałam, to głośna muzyka
dobiegająca z salonu. Towarzystwo zajęło się sobą i chociaż było dopiero
południe, alkohol od razu poszedł w ruch.
— Gilbert! — Przedostałam się do Albinosa, a ten uśmiechnął się do mnie
szeroko. — Pilnuj tego blond gnojka, bo dwa miesiące temu dopiero skończyła
szesnaście lat, a ssanie ma lepsze ode mnie!
— Jasne, jasne. — Zaśmiał się. — Dostanie do picia Piccolo.
— Hej! — warknęła blondwłosa. — Ja wszystko słyszę!
— Miałaś słyszeć — odparowałam jednocześnie z Prusakiem, po czym wybuchliśmy
śmiechem.
— Dibu, zaraz oberwiesz w ryj w swoje osiemnaste urodziny i się skończy, kurwa,
impreza dla ciebie, do cholery! — Prawie się opluła, a ja zaśmiałam się jeszcze
bardziej.
— EJ! — krzyknęłam. — Kto jest głodny? Zamawiamy pizzę?!
Po głośnym okrzyku radości z uśmiechem na ustach wykręciłam odpowiedni numer do
pizzerii.
***
[28 listopada 2016 — poniedziałek]
Było grubo po pierwszej w nocy, kiedy Nela, Feliciano, Gil oraz szwab pomachali
nam na do widzenia i opuścili moje domostwo. Jednak ja tego nie
zarejestrowałam. Kolejne toasty coraz bardziej zwalały mnie z nóg, mimo że
przez większość czasu czułam się świetnie. Lawirowałam po salonie w takt muzyki
raz z Francją, raz z Hiszpanią, a raz z Romano.
Czułam się cholernie szczęśliwa, pierwszy raz od dawien
dawna. I kiedy po raz kolejny wylądowałam w ramionach Francisa popadłam w
letarg. Byłam zmęczona, upita i świat przed oczami wirował mi jeszcze bardziej.
Ostatkami sił pożegnałam się ze wszystkimi i wykulałam się do przedpokoju.
Gdy byłam w połowie drogi do swojego pokoju ktoś złapał
mnie za przegub ręki i odwrócił. Ledwo zajarzyłam, że był to Francuz, gdy
poczułam na ustach jego delikatny pocałunek. Nie pamiętam, czy mnie to
zaskoczyło, czy nie, ostatnie, co jeszcze potrafię jako tako w mózgu odtworzyć,
to dźwięk zamykanego zamku w drzwiach pokoju oraz dziwne uczucie zimna i
gorąca, które na przemian czułam całą sobą.
***
Obudziłam się z ogromnym bólem głowy i żółtym klejem UHU
pod oczami. Otworzyłam oczy i dotarło do mnie, że ja w swoim łóżku nie byłam
sama. Do mojego lewego boku leżał przyklejony na rzepa i gumę Francis. W
bokserkach.
Okey. Spokojnie. Oddychaj.
Z poczuciem pewnej, fałszywej ulgi stwierdziłam, że byłam w bieliźnie. Jednak
ta ulga nie była długa, bo po chwili doszły do mnie mgliste wspomnienia z nocy.
Pocałunek w przedpokoju – mój pierwszy
zaliczony. Po pijaku. Ekstra, dalej.
Pierwszy seks… NIE, KURWA, NIE!
— Francis…! Obudź się! — szepnęłam płaczliwie, szturchając go w ramię. Zaspany
otworzył oczy i wbił we mnie głodne spojrzenie.
— Bonjour, mon amour~...
— F-Francis, czy my… W nocy… Czy my… ?
— Oui~. Rzuciłaś się na mnie dość dziko, papie się
podobało~. — Uśmiechnął się zniewalająco i przybliżył.
Zestresowałam się tak mocno, że nawet się nie odsunęłam,
kiedy jego usta były ledwo trzy centymetry od moich. Widok na chwilę mi się
rozmazał, gdy łzy mi nabiegły do oczu, a ręce zaczęły się trząść. Widząc to,
odsunął się szybko i spojrzał na mnie z niepokojem.
— Natalia…?
— Wyjdź, proszę — powiedziałam cicho, wiedząc, że zaraz się rozpłaczę. — Zostaw
mnie na chwilę.
Usiadłam na łóżku ignorując zimno, jakie ciągnęło od podłogi. Objęłam się za
ramiona, wbiłam paznokcie w skórę i z całych sił spróbowałam się uspokoić.
Byłam obojętna na to, że Francis obok mnie szybko wciągnął coś na siebie i
wyszedł. Gdy zostałam sama to wstałam, zamknęłam drzwi na klucz i po prostu się
rozpłakałam.
Różne debilne rzeczy robiłam po pijaku, na przykład ukradłam flagę Polski z
latarni rok temu trzeciego maja, czy przytachanie do domu znaku drogowego STOP... ale TO teraz nawet nie zalicza się do
debilnych rzeczy. Miałam ochotę spieprzyć stąd jak najszybciej, jak niby teraz
miałam spojrzeć komukolwiek w twarz?!
Płakałam w kolana około dziesięć minut, po czym opanowała mnie wściekłość na
samą siebie. Wstałam i z całej siły kopnęłam krzesło do biurka, które odbiło
się hukiem od mebli i przewróciło się, robiąc hałas na pół bloku. Szczerze?
Miałam na to wyjebane.
***
Patrzył zamyślony przez okno i zastanawiał się, czy może
nie przesadził. Dziewczyna pod otaczającymi ją cierniami była bardzo delikatna
i wrażliwa, a on przyznał, że trochę za bardzo zabawił się rano jej kosztem.
Ale tak bardzo był ciekawy jej reakcji…
Zwłaszcza, że słowa jej piosenki wciąż odbijały mu się
echem po głowie, powodując coraz większą konsternację.
— Co to było, do
cholery? — Romano nadstawił ucha. — Dom demoluje?
— Może lepiej pójdę sprawdzić. — Westchnął. — Uspokoję ją i tyle.
— Uspokoisz ją, idioto? — żachnął się Włoch — Jakbym JA się obudził z twoją
mordą przy twarzy, to bym się poszedł od razu, kurwa, powiesić, cholerny
draniu!
— Po prostu
powiem jej prawdę.
Włochy roześmiał
się i pokręcił głową, a on niechętnie przyznał mu w duchu rację. Nawet
najgłupsze kłamstwo było bardziej prawdopodobne od tego, co wydarzyło się w
nocy.
Jednego był
pewien, takiej osobowości, jaką posiadała Polka, nie spotkał nigdy dotychczas.
Było to dla niego trochę jak narkotyk, którego chciał spróbować jak najszybciej.
I jak najmocniej.
Nie sądził
jednak, że zbliżenie się do dziewczyny będzie tak trudną sprawą, a zaciągnięcie
do łóżka niemal niemożliwą.
Chociaż w nocy ona…
Potrząsnął głową i wstał z pewnym ociąganiem. Gdy podszedł do zamkniętych
drzwi pokoju dziewczyny, ze zdziwieniem zauważył, że za nimi panowała absolutna cisza.
— Natalia, otwórz.
Cisza.
— Jak nie otworzysz, to pójdę po śrubokręt!
Znów odpowiedziała mu cisza. Westchnął i z szuflady z przedpokoju wygrzebał
pierwsze lepsze narzędzie nadające się do otworzenia zamka.
***
Siedziałam z podkulonymi nogami na łóżku i opierałam brodę na kolanach.
Wiedziałam, że miałam pieprzony syndrom wyparcia i musi minąć trochę czasu, nim
zaakceptuję fakt, że najzwyczajniej w świecie przespałam się po pijaku z
Francją. Gdy do moich uszu dobiegł
szczęk zamka, nawet nie drgnęłam. Po chwili poczułam jak ktoś siada obok mnie.
Nie odrywałam wzroku od nieba za oknem.
— Natalia, wszystko w porządku?
— Nic nie jest w porządku — powiedziałam cicho, nawet nie zaszczycając Francisa
spojrzeniem. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy, nie miałam odwagi cywilnej.
— Ale dlaczego?
— Nie rozumiesz? — Odwróciłam się do niego powoli. — To był mój pierwszy raz. A
ja… Ja go nawet nie pamiętam! Nic. Czarna dziura. Seks powinno się uprawiać z
miłości, a nie pod wpływem alkoholu… Ja nic nie pamiętam…
Łzy poleciały mi po policzkach, przez co schowałam twarz w kolana. Poczułam
jego dłoń na moich plecach i mimo wszystko dostałam gęsiej skórki.
— Wiesz… — powiedział po chwili Francis, jakby wytrącony z równowagi. — Nie
masz prawa pamiętać czegoś, czego nie było.
— Huh? — Podniosłam głowę. — Ale przecież mówiłeś rano, że…
— Wiem, co mówiłem — odrzekł uradowany — ale żartowałem.
Uśmiechnął się szeroko, a mnie zamroczyło.
— Żarto… wałeś? — Zamrugałam.
— Żartowałem — dodał pewnie i przyłożył dłoń do mojego policzka. — Uwierz mi.
Też wolałbym, żebyś pamiętała, jak będę cię…
— TY DEBILU! — wydarłam japę, a biedak stanął na baczność wystraszony. — JA
CIĘ, KURWA, ZABIJĘ!
Wstałam wściekła i mając w poważaniu dość głębokim, że byłam tylko w majtkach i
staniku, spojrzałam na niego ze szczerym mordem w oczach.
— Ma chérie, uspokój się… — Uśmiechnął się niepewnie, ale zaczął się
wycofywać z pokoju.
Ja natomiast zaczęłam trząść się z wkurwu. Podeszłam do przewróconego krzesła
biurowego, złapałam je obiema rękami i niczym Hulk podniosłam je nad głowę.
Francja chyba ogarnął, że może go tu czekać jedynie śmierć w męczarniach i
szybko dopadł do zamkniętych drzwi z pokoju, aby uciec. Przechyliłam się lekko
do tyłu i z całej siły rzuciłam ciężkim przedmiotem w mężczyznę.
— Sacrebleu! — krzyknął z
przerażeniem i w ostatniej chwili ulotnił się z pokoju, podczas gdy sekundę
potem w miejsce, w którym stał, uderzyło krzesło.
— WRACAJ MI TUTAJ!
NATYCHMIAST!
Wybiegłam z pokoju z żądzą mordu w oczach. Chciałam złapać tę blond francę za
włosy i mocno nim potrząsnąć na opamiętanie.
Gdy
wkroczyłam do salonu, Francja stał za plecami Antonia i próbował jakoś
załagodzić sytuację. Romano siedział na kanapie i z czystym evil smilem miał chyba
nadzieję, że blond pacana zajebię na miejscu.
— Francis. Podejdź no tu do mnie na chwilkę.
— Skarbie, proszę, to był tylko żart...! — Złożył ręce w błagalnym geście, ale
jego przyklejony uśmiech na gębie pokazywał, że w sumie dalej go to bawiło.
— Tyyy... — Ruszyłam w jego stronę zaciskając zęby, ale na drodze stanął
mi Antonio.
— Spokojnie, Nat. Fusososososo~. Fusosososososo~.
— Antonio... — zaczęłam.
— Fusososososo~.
— Antonio — wysyczałam przez zęby czując, że zaczynam się trząść z wkurwu. —
Jeżeli się nie odsuniesz, to pierwsza fala trafi w ciebie.
— Zostawmy ich, idioto — burknął po włosku Romano, stając za mną. — Niech
to wyjaśnią między sobą.
Hiszpania odsunął się, a ja wbiłam bazyliszkowy wzrok w blondyna.
— Ty skończony idioto! — Podeszłam do niego i dźgnęłam go palcem w pierś. — O
czym myślałeś, pociskając mi rano ten kit?!
— Naprawdę chcesz wiedzieć~? — zamruczał złośliwie, zatapiając wzrok w moim
biustonoszu. — Nie powinnaś pytać o takie rzeczy, przychodząc do mnie TAK
ubraną~.
— ZAMKNIJ MORDĘ! — wydarłam się, a ten podskoczył. — ZABIJĘ CIĘĘĘĘ...!
— I naprawdę nie wykorzystałeś okazji? — Usłyszałam za sobą niedowierzający
głos Hiszpanii.
Przestańcie rozmawiać w obcych
językach, bo nic nie rozumiem!
— Cóż — odpowiedział Francja nie spuszczając ze mnie wzroku. — Jest
dziewicą, a ja nie jestem głupi. Poza tym, to co odstawiła w nocy, trochę mnie
ostudziło…
— Romano, co on powiedział? — Zgrzytnęłam zębami.
— A jakie jest prawdopodobieństwo, że durnia zabijesz? — spytał rozbawiony
Włochy.
— Wysokie — zasyczałam wprost w złośliwe niebieskie tęczówki.
— Powiem ci tylko tyle, że masz szczęście, że nic nie rozumiesz.
Zacisnęłam pięści.
— Och, ma chérie~. Chyba nie
złościsz się na Papę za to, że...
Nawet nie wiedziałam, że tyle siły włożyłam w swojego pierwszego w życiu
prawego sierpowego. Głowa Francisa gwałtownie odskoczyła w bok, a on sam
zatoczył się zaskoczony do tyłu. Nie czekałam na ciąg dalszy. Wściekła na cały
świat odwróciłam się na pięcie i wpadłam do swojego pokoju trzaskając wściekle
drzwiami. Zamknęłam się na zamek i nerwowo zaczęłam dreptać w kółko.
Wstrętny, stary, zarośnięty zbol!
Poczułam się brudna, a ręka, którą przywaliłam mu prosto w japę, paliła
mnie żywym ogniem. Na filmach wyglądało to o wiele prościej.
Zebrałam swoje rzeczy i klnąc pod nosem wymknęłam się do
łazienki obok. Po dłuższym prysznicu znów zatrzasnęłam się w pokoju. Doskonale
słyszałam Francisa, który czatował pod moimi drzwiami, ale starałam
się to jakoś ignorować. Nie miałam ochoty na towarzystwo tego pieprzonego
zboczeńca. Nie chciałam nawet myśleć, co on mi wczoraj...
Ughhh!
W końcu stwierdziłam, że siedząc w zamknięciu oszaleję, tak bardzo mną nosiło.
Ogarnęłam się i wybyłam do przedpokoju. Gdy wiązałam trampki, stanął nade mną
pan pokrzywdzony.
— Gdzie ty idziesz? — Usłyszałam zaskoczony głos blondyna.
— Idę w cholerę.
— Nigdzie nie pójdziesz.
— Ooooo, to teraz będziesz mi mówił co mam robić, a czego nie w moim własnym
domu?! — Wstałam i spojrzałam mu prosto w oczy, opierając przy tym ręce na
biodrach.
Pomimo całej tej wściekłości, po głowie chodziły mi słowa
Niekrytego Krytyka: „Daj mi powód, a zedrę
ci skórę z twarzy. Plastikowym nożem z KFC.”
— Nigdzie. Nie. Pójdziesz — wycedził spokojnie.
— A zabić cię? — Pokazałam mu pięść.
— Natalia, to nie jest dobry pomysł, byś teraz wyszła. — Hiszpan pojawił się
koło nas i wbił we mnie zatroskany wzrok. — Jesteś zdenerwowana, powinnaś najpierw
ochłonąć.
Przekręciłam oczami i odwróciłam się w stronę drzwi wyjściowych. Otworzyłam je,
ale te po chwili zatrzasnęły się przede mną gwałtownie. To Francis zamknął je,
nie pozwalając mi na opuszczenie mieszkania.
Odwróciłam głowę w jego stronę.
— Radzę ci mnie nie prowokować — warknęłam.
— A ja ci radzę mnie posłuchać. Tak dla własnego dobra.
Zgrzytnęłam zębami, bo wiedziałam, że i tak z nim nie wygram. Obrażona na cały
świat wróciłam do swojego pokoju, po raz kolejny trzaskając ostentacyjnie drzwiami.
Pokręciłam się nerwowo, a ostra wymiana zdań w przedpokoju między Włochem i
Francuzem jeszcze bardziej wyprowadzała mnie z równowagi.
W końcu mój wzrok padł na okno. Uśmiechnęłam się szeroko
i bez cienia zastanowienia otworzyłam je na oścież i wyskoczyłam na trawnik. Parter
miał swoje plusy. Zdecydowanie.
Czując wolność, ruszyłam w stronę domu Neli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz