Stałam w kuchni i pierwszy raz od dawna miałam ochotę
zakurzyć.
Paliłam papierosy w pierwszej i drugiej klasie liceum,
ale rzuciłam nałóg na rzecz mang, bo nie stać mnie było z kieszonkowego na obie
przyjemności. Jak to mówili, albo rybki albo akwarium. Dodatkowo dochodził
stres, że rodzice, a zwłaszcza mamuśka, mnie w końcu wyczują, a tłumaczenie, że miałam palące
towarzystwo było szyte grubymi nićmi. Nie czułam dotąd pociągu do nikotyny, co
nawet bardzo mnie dziwiło, ponieważ często słyszałam od innych, jak ciężko im
było to gówno rzucić.
A teraz opierałam się o blat i najzwyczajniej w świecie
chciałam zakurzyć cygaretę. Przez chwilę nawet mnie pokusiło przeszukać rzeczy
Francji w poszukiwaniu fajek, ale szybko odrzuciłam ten pomysł. Nie byłam typem
człowieka grzebiącego w czyiś rzeczach.
Muzyka w salonie skutecznie zagłuszała to, co w tej
chwili działo się w moim pokoju. A o tym, CO się tam działo, to nawet nie
chciałam myśleć.
Rzuciłam ukradkiem spojrzeniem na Nelę, która pojawiła
się koło mnie.
— Niezła jesteś — mruknęła. — Polecieć w ślinę z kimś,
kogo zna się jedynie kilka godzin. Szacun.
— Dobrze wiesz, że zrobił to specjalnie. Nie wiem po co.
— Pomyśl — powiedziała spokojnie — jakby cię przeleciał,
to pokazałby Francji, że…
— Nie chcę tego słuchać — powiedziałam, gdy spuchły mi
uszy od słowa „przelecieć”.
— Nie obchodzi mnie to — powiedziała ostro. — Zacznij w
końcu myśleć, bo to się źle skończy. Stałaś się pionkiem, rozumiesz? Skończ w
końcu ufać każdemu, kto ładnie się do ciebie uśmiechnie!
— Jasne… — mruknęłam, patrząc na stopy.
— Żadne „jasne” — prychnęła dziewczyna. — Znam cię.
Jesteś niedopieszczona i dostajesz małpiego rozumu, kiedy tylko ktoś jest dla
ciebie miły. Wiem, że masz traumę po gimnazjum, ale zacznij w końcu nad sobą
pracować. Nie każdy ma dobre intencje, więc nie traktuj każdego, jak
potencjalnego przyjaciela, rozumiesz? Robili ci kiedyś badania na głowę?
— Nie przesadzaj — warknęłam, ale zobaczyłam, że Nela
wcale się nie uśmiechała.
— Ty naprawdę wielu rzeczy nie przyswajasz! Zauważyłaś,
że koleś z twojej klasy ślini się na twój widok?
— Nie…
— No właśnie. Zauważyłaś, że Francja…
— Tego akurat nie da się nie zauważyć — przerwałam.
— Przynajmniej tyle. Kolejne pytanie. Anglia przez całą
imprezę starał się ciebie podbijać, by dopieprzyć Francji. Zauważyłaś?
— Yyyyy… Serio? — mruknęłam cicho.
Faktycznie zagadywał mnie i dziwnie się na mnie patrzył,
ale uznałam, że po prostu był lekko niedojebany jak reszta.
— Next. Kamil z
mojej klasy…
— Kto?
— Ten z dłuższymi włosami. Zapraszał cię kiedyś do kina.
— A, ten… — Pokiwałam głową przypominając sobie
dzieciaka.
— Zauważyłaś, że nie zapraszał cię na przyjacielskie
spotkanko przy filmie, tylko na randkę?
— Nie…? — mruknęłam zdziwiona.
— Jest tak jak mówiłam — powiedziała spokojnie Nela. —
Jesteś upośledzona na tle emocjonalnym.
— Bez przesady!
— Jesteś, Natalia! Nigdy nie byłaś w związku i jesteś
niedojrzała. Nie wierzysz w siebie, więc nawet nie widzisz, że możesz się komuś
podobać. Nawet chyba nie bierzesz tego pod uwagę, prawda?
Milczałam.
— Gilbert i Niemcy są tam w środku, na wszelki wypadek —
ciągnęła Nela. — Żabol się schlał, więc raczej nie będzie rozróby. Ledwo kretyn
stał na nogach.
— Nie pociesza mnie to.
— Tak sobie myślę — powiedziała po chwili namysłu
przyjaciółka. — Czemu nie przypieprzyłaś Anglii?
— Bo jestem miękką pipą. — Uśmiechnęłam się krzywo. — Nie
widać?
— Z twojego ryja widać tak wiele rzeczy, że akurat to
musiało mi umknąć. — Zachichotała, a ja wbiłam jej łokieć w żebra.
W tym momencie zauważyłyśmy, że drzwi z mojego pokoju otworzyły
się i do przedpokoju wypadł wściekły Anglia. Kiedy zobaczyłam, że z jego
opuchniętej wargi kapała krew, zaniepokojona ruszyłam w jego stronę z pierwszą
pomocą w oczach. Blondyn zamarł i spojrzał na mnie w momencie, gdy Nela złapała
mnie za zdrową rękę i wydarła się:
— GDZIE TY TERAZ IDZIESZ?! MAŁO CI, KRETYNIE?! JUŻ SIĘ
ZRESETOWAŁAŚ?!
— Ale… — zająknęłam się, ale przyjaciółka przewróciła
oczami i pociągnęła w stronę salonu.
— MASZ USIĄŚĆ NA DUPIE, ROZUMIESZ?! EJ, TY! — warknęła do
przestraszonego Kanady. — PILNUJ JEJ!
Pchnęła mnie na kanapę obok biednego Matta i sama wyszła
do przedpokoju.
Ja pierdolę… Jak
taki gnom może rozstawiać po kątach wszystkich wokół włącznie z Państwami
Świata? Illuminaci przy niej to radosne dzieci kwiatów…
Westchnęłam przeciągle i rozejrzałam się. Włochy Północne
i Japonia, jak gdyby nigdy nic, ze sobą dyskutowali, z czego Włoszek bardzo
przy tym gestykulował. Romano spał, a Kanada patrzył na mnie zaniepokojony.
— Wszystko w porządku?
— Znowu mam kłopoty — powiedziałam, uśmiechając się. —
Jestem taka głupia…
— Nie mów tak o sobie — powiedział cicho.
Wzruszyłam ramionami. Chyba pobiłam swój osobisty rekord.
Ostatnie resztki krwi odpłynęły mi z twarzy, gdy do salonu wszedł Francis.
Włochy i Japonia spojrzeli na niego ze zdziwieniem, podczas gdy ja przybliżyłam
się nieznacznie do Matta.
— Porozmawiajmy — powiedział do mnie poważnie, wyciągając
do mnie rękę, a ja potrząsnęłam gwałtownie głową.
— Jutro, jak wytrzeźwiejesz.
Ten przekręcił oczami, złapał mnie dość mocnym chwytem
pod łokieć i dźwignął. Zrobiło mi się niedobrze ze stresu, zwłaszcza, że w
przedpokoju minęliśmy szwabów i Nelę.
— A ty gdzie ją ciągniesz, zboczeńcu?! — warknęła Nela,
stając nam na drodze. — Tobie też mam obić gębę?!
— Co to znaczy „też”? — Zaniepokoiłam się, ale wszyscy
mnie olali.
— Ludwig, Gilbert, zabierzcie
ją — powiedział spokojnie Francja, patrząc na nią tak zimnym wzrokiem, że
po karku przeszły mnie ciarki. Nie chciałabym, żeby kiedykolwiek tak na mnie
spojrzał.
— Nela. — Lu odciągnął ją od nas, a my zniknęliśmy w
pokoju.
Gdy tylko poczułam luz, to odskoczyłam jak oparzona od
Francji i spojrzałam na niego wystraszona.
— Natalia… — zaczął, ale ja mu przerwałam:
— Przepraszam, nie przewidziałam, że dojdzie do takiej
pojebanej sytuacji!
— Wiem, ty mało co przewidujesz — powiedział spokojnie. —
Próbuję się do tego przyzwyczaić, ale opornie mi to idzie. Ale nie o to mi
chodziło. Posłuchaj, właśnie dlatego nie zaprosiłem Anglii. Bo wiedziałem, że
może spróbować uderzyć we mnie przez ciebie. I nie myliłem się.
— I co teraz? — zapytałam. — Czekaj, wiem. Mam zakaz
jakiegokolwiek kontaktu z Anglią. Zgadłam?
— Nie rozumiem. Dlaczego myślisz, że MIAŁABYŚ z nim
jakikolwiek kontakt?
Zastanowiłam się chwilkę. W sumie miał rację. To że JA
gnojka polubiłam nie znaczy, że ten polubił mnie. Dzizas, co ja znowu sobie ubzdurałam?
Że zaprzyjaźnię się z Wyspami Brytyjskimi? … Matko Święta, ja jestem DEBILEM.
— Tak tylko strzelałam — odpowiedziałam i oklapłam, kiedy
brutalna prawda spłynęła na mnie z łaską bożą. — I tak pewnie mnie za to
ukarzesz czy coś.
— Dobry Boże, nie! — powiedział zaskoczony. — Chciałem
jedynie porozmawiać, bo widzisz… Nie ufam Anglii w pewnych kwestiach. Po tym,
jak kazał stracić Joannę, to podejrzewałem, że ciebie też spróbuje w jakiś
sposób skrzywdzić.
— Poza tym, że uaktywnił ślimaka, to nic nie zrobił. W sumie
nawet go polubiłam. — Wzruszyłam ramionami.
Francja westchnął.
— Jest jedna dobra strona tego wszystkiego — zamruczał
Francis z uśmiechem, a ja dźwignęłam zdziwiony wzrok na niego.
— Co?
— Kornelia złamała tej mendzie nos.
— COOOOOOOOOO? — Zbladłam.
Ona zaczyna mnie
przerażać, przestaje nad sobą panować…
— Wiesz co — mruknęłam słabo — jestem zmęczona. Dołącz do
reszty, ja się zdrzemnę.
— Uważaj na siebie — powiedział krótko i bez wahania
pogłaskał mnie po policzku. Ale ja już byłam w swoim świecie autystyka.
Patrzyłam chwilę na drzwi, za którymi zniknął Francja i ogarnąwszy się na
szybko, położyłam się do łóżka.
***
[11 lutego 2017 — sobota]
Obudziłam się obolała. Ręka zdrowo mnie napieprzała, ale
mimo to sięgnęłam ręką po telefon. Było po dwunastej i miałam kilka
nieodebranych od mamy.
Szlag…
Oddzwoniłam szybko i już po chwili odebrała zdenerwowana
rodzicielka.
— Mamuś, przepraszam — powiedziałam zaspana. — Spałam.
— Nic nowego,
dziecko…
— Coś się stało?
— Ty mi to powiedz.
Jak ręka?
— Już lepiej. — Popatrzyłam tępo na gips. — Boli, ale
ucinać nie będą.
— Leki bierzesz?
— Tak, mamo. Bez nich bym zdychała z bólu.
— Masz kepele*,
masz. Tęsknię za tobą, córeczko.
Poczułam łzy pod powiekami, ale wydukałam:
— Ja za tobą też, mamo…
Rozmawiałam z mamą dobre pół godziny, zanim zorientowałam
się, że byłam sama w pokoju. Cóż, do spostrzegawczych nigdy nie należałam, ale
żeby nie zauważyć braku Francji to już było przegięcie. Kiedy więc tylko
skończyłam konwersację, wstałam ostrożnie i ruszyłam w stronę salonu.
To co mnie zdziwiło to to, że w salonie było czysto.
Kompletnie nie było śladów wczorajszej imprezy ani gości. Przez głowę przeszła
mi nawet myśl, że biby wczoraj nie było, bo naćpałam się cukrem i wszystko mi
się przyśniło.
Zaniepokojona otworzyłam delikatnie drzwi do pokoju
brata, gdzie sypiali Włosi i z ulgą zobaczyłam, jak śpią. No ale gdzie wywiało
Francję?
Zamknęłam drzwi z pokoju, żeby nie obudzić braci i szybko
wybrałam numer do Francuza.
Nie odbierał.
Coś niepokojącego zadrgało w moim serduszku i momentalnie
mój chory mózg zaczął snuć jakieś niestworzone scenariusze tej sytuacji. Wtedy
też przypomniałam sobie wczorajszy eksces z Anglikiem i zamarłam. A co, jeśli
Francis pojechał do tego dziada skopać mu dupsko, albo coś w tym stylu tylko
mniej cenzuralnie? Spuścić powietrze w oponach samochodu, napluć mu do porannej
kawy, czy może
Kurwa.
Usiadłam na kanapie i załączyłam telewizor. Skakałam po
kanałach nawet nie rejestrując tematyki, bo w głowie wciąż miałam echo
pytające, gdzie podział się Francja. Niczym w Fineaszu i Ferbie, „Gdzie jest
Pepe”?
O Francis, tyś moim
ciemiężycielem jest
I bardzo dobrze o
tym wiesz
Kleisz się do mnie
jak świeży miód
O Francis, od dram
rodzinnych bardziej kocham cię…*
Potrząsnęłam głową przerażona wizją, jaka mnie
nawiedziła. Ewidentnie nadawałam się na terapię psychiatryczną. Jeszcze kilka
miesięcy i będę stać na rynku w Chorzowie, żeby rozdawać ludziom swoje recepty
jak ulotki.
Podskoczyłam, gdy usłyszałam zgrzyt zamka i wychyliłam
się, żeby zobaczyć czy to Francja. To był on. I nie wiedzieć czemu niósł
wielkie akwarium wypełnione reklamówkami i kartonikami.
— Gdzie ty byłeś? — zapytałam zdziwiona, gdy wyszłam do
przedpokoju.
— Po prezent dla ciebie.
Ach… Nagroda za
dobre sprawowanie na szczycie idiotyzmu w Katowicach.
Odsunęłam się bez słowa, kiedy Francis wniósł to wszystko
do salonu i położył na stole.
— Rybki? — Zdziwiłam się jeszcze bardziej, podążając za
nim.
— Non. Usiądź.
Usiadłam, a Francja delikatnie wyjął pudełeczko ze
szczytu paczek i podał mi z uśmiechem. Zrobiło mi się gorąco, kiedy zobaczyłam
dziurki w tekturze. Ujęłam delikatnie dłońmi za pudełeczko i postawiłam na
kolanach. Coś w środku szurało, drapało i dreptało.
— Nie wierzę — powiedziałam cicho i otworzyłam je.
Zamarłam, gdy zobaczyłam małe, czarne oczka wpatrzone
prosto we mnie. Po ułamku sekundy stworzonko schowało się w głąb pudełka.
— No halo, nie bój się — zaświergotałam miękkim głosem i
zrobiłam miejsce mężczyźnie, który usiadł koło mnie.
— To chomik roborowskiego — powiedział, a ja przeniosłam
na niego wzrok. — Myślałem nad kotem, ale ostatnio przewija się tu nas zbyt
wiele, by myśleć o tego typu zwierzętach~. Postanowiłem więc podarować ci coś
małego, ale z wielkim duchem. I wtedy przypomniałem sobie, że Czechy ma hodowlę
chomików.
— Czechy? To kobieta czy facet? — zapytałam z
ciekawością, znów skupiając się na chomiku.
— Kobieta~. — Rozmarzył się.
— I co, była zaskoczona powodem wizyty?
— Bardzo~. — Zaśmiał się w swoim stylu. — Z początku
myślała, że się z niej naśmiewam.
— Zaraz, zaraz… — Zmarszczyłam czoło. — Jechałeś do Czech
po alkoholu?!
— Ma chérie, nie rób przedstawienia. To co?
Urządzamy mu chomikarium?
Zabłysnęły mi oczy. Ostrożnie zamknęłam tekturkę i
odłożyłam je na stół. Zaczęłam, niczym dziecko, wyciągać wszystko z akwarium i
układać obok. Rzucił mi się w oczy duży drewniany kołowrotek, jakaś drewniana
piaskownica, piasek, domek i mnóstwo, mnóstwo różnych rzeczy. Ciężko szło mi
jedną ręką, ale Francja tylko siedział rozłożony na kanapie i jedynie mnie
obserwował. Spojrzałam zdziwiona na paczki ze ściółką lnianą i konopną.
— Czemu tak dużo?
— Czechy powiedziała, że grubość ściółki to minimum
dziesięć centymetrów. — Wzruszył ramionami.
— A…
Pół godziny zajęło mi urządzenie domu dla chomika. Po
lewej znajdowało się poidełko na drewnianej podstawce, kuweta z piaskiem i mini
ogródek z kłosami zbóż, potem stał kołowrotek, miski, a po prawej piętrowy
domek z werandą, jakiś podest z dzwonkami, kolejny ogródek oraz łupina kokosa
jako kolejne schronienie. Nasypałam żarcia do miseczki i sięgnęłam po
pudełeczko, by wypuścić stworka do akwarium.
Chomik był prześliczny. Był malutki, z białym pyszczkiem,
łapkami i piaskowym grzbietem.
— Boziu, jaki słodziutki~! — powiedziałam zachwycona, a
Francis wstał. — Dziękuję!
Rzuciłam się na zaskoczonego chłopaka i przytuliłam go
mocno. Byłam w tym momencie tak szczęśliwa, że sięgnęłam do jego policzka, żeby
go cmoknąć. W ostatniej jednak chwili głowa Francji odwróciła się i zamiast
pocałować go w policzek, trafiłam prosto w jego usta. Zamarłam na dobre kilka
sekund, aż w końcu odsunęłam się szybko, cała czerwona i w sumie zabrakło mi
nawet języka w gębie.
Serce tłukło mi się w piersi jak oszalałe, a ja bałam
się, że zaraz usłyszą je na drugiej stronie ulicy.
— No — powiedział blondyn, uśmiechając się wrednie i
dotykając palcem swoich warg. — To rozumiem~.
Zrobiło mi się gorąco, a nogi zmiękły mi tak bardzo, że
pomyślałam, iż autentycznie pierdolnę o podłogę jak długa z rozległym zawałem
macicy i jajników. Francis chyba to wyczuł, bo zbliżył się do mnie i odgarnął
mi kosmyk z twarzy, po czym ujął palcami pod brodę.
Rusz się, zrób coś…
— Braciszku Francjo, dzwonił… Ach.
Magiczna chwila minęła bezpowrotnie, gdy do salonu wbił
Włochy, który aż zamilkł na nasz widok. Otrząsnęłam się szybko, minęłam
chłopaków i ruszyłam do swojego pokoju z duszą na ramieniu. Zamykając się w
pokoju wpadłam w panikę. Kopnęłam poduszkę pod ścianę i usiadłam na skraju
łóżka, chowając twarz w dłoni.
Było blisko. Za
blisko.
Usta mrowiły mnie jak cholera, a ja znów spadłam na dno
studni pełnej sprzecznych uczuć i schizofrenii. Chciałabym się wydostać jak
Samara na zewnątrz, ale na razie nic tego nie zapowiadało. A jak już myślę, że
zbliżam się do końca, to wtedy znów spadałam.
Francja to przyjaciel.
Przyjaciel. Przyjaciół się nie całuje. Z przyjaciółmi nie idzie się do łóżka.
Przyjaciół się nie wykorzystuje.
Zaczęłam mieć wyrzuty sumienia. Nie potrafiłam być
szczera nawet ze sobą. Byłam pieprzonym tchórzem, Francja starał się, dwoił i
troił, a ja nawet nie potrafiłam się odwdzięczyć.
Odwdzięczyć?
prychnęłam w myślach. Jak miałabym się odwdzięczyć? Znaczy, ja wiedziałam,
czego on chciał. Ale nie dostanie tego. Jaką miałam pewność, że mnie potem nie
zostawi? Prus tyle razy przytaczał jego podboje na przestrzeni lat, że… Że
najzwyczajniej się bałam. Nie chciałam być kolejną zabawką, nie chciałam się
angażować tylko po to, żeby potem cierpieć.
Im bardziej odpychałam Francję, tym bardziej on się
napalał i coraz bardziej próbował mnie od siebie uzależnić. On był typem
mężczyzny zdobywcy. A mnie niestety obrał jako ofiarę.
Teraz olśniło mnie, że ja go wcale nie raniłam. Ja mu
swoim oporem dawałam dobrą zabawę i wyzwanie. To ja miękłam i cierpiałam z
każdym dniem, nie tylko przez wyrzuty sumienia.
— Kurwa mać — zaklęłam. — I tak źle i tak niedobrze.
Natalia, a może on po prostu się w tobie zakochał.
…
— HAHAHAHAHA! — Wybuchłam śmiechem.
Ta, jasne. Ktoś taki jak ON w kimś takim jak JA?! To
nierealne, dziunia. Nierealne. Musiałby być nienormalny…
Usłyszałam pukanie do drzwi i gdy dźwignęłam głowę,
zobaczyłam uśmiechniętą japę Francji.
— Wszystko w porządku? — zapytał ucieszony. Nie podobało
mi się to, że był taki rozbudzony.
— Tak. Słabo mi się zrobiło — powiedziałam i wstałam. —
Ale już jest dobrze.
— Aż tak na ciebie działam? — Wyszczerzył się, a ja
przekręciłam oczami.
— Mówiłam ci wiele razy, że nikt inny jak TY, działasz mi
na system — mruknęłam. — Zastanawiam się, gdzie umieścić Tadzika.
— Tadzika?
— Chomika. — Zabłysnęły mi oczy. — Tę malusią, puchatą
kruszynkę. Wiem! W salonie jest komoda. Zdejmę pierdoły i położymy tam
akwarium!
— Rób co uważasz za słuszne, ale…
— Nie ma ale! — Uśmiechnęłam się szeroko. — Za mną,
marsz!
Minęłam go na przyspieszonych obrotach i przemknęłam
przez przedpokój jak strzała. Gdy stanęłam przy akwarium i próbowałam znaleźć
Tadzika wzrokiem, koło mnie pojawił się Francja.
— A właśnie, miałem zapytać — powiedział. — Kiedy
zamierzasz jechać na zakupy?
— Byłam przedwczoraj — mruknęłam, nawet na niego nie
patrząc. — No, gdzie jesteś maluchu?
— Non, non.
Kiedy zamierzać jechać po sukienkę na studniówkę?
Spojrzałam na niego z miną rodem z memów.
— Jaka studniówka?
— Dziś rano przypomniałem sobie, że maturzyści…
— Francis — przerwałam mu szybko — studniówka była na
początku stycznia.
Zapadła cisza.
— Nie rozumiem. — Zmarszczył czoło Francis.
— Ja w tej chwili też nie. O co ci chodzi? —
Wyprostowałam się zdziwiona. — Nie szłam na studniówkę, nawet się na nią nie
zapisywałam.
— Ale dlaczego? — Zdziwił się. — To piękne wspomnienia.
Taniec, zabawa! Tradycja!
— Wybacz, że ci przerwę — powiedziałam stanowczo. — Ale
ta szkoła już zafundowała mi „piękne” wspomnienia. Nie wiem, czy to do ciebie
dotarło, ale ja w szkole jestem dziwadłem. Kozłem ofiarnym. P-Pośmiewiskiem —
zająknęłam się. — Nie akceptują mnie i nie tolerują. Rozumiesz? Starałam się
asymilować, ale jako, że nie mam zainteresowań typu imprezki, alkohol czy
dawanie dupy byle komu to sorry. Nie jestem materiałem na towarzystwo na
imprezach. Gdyby nie Monika, nie miałabym do kogo w klasie gęby otworzyć, a
gdyby nie Nela, to dalej by mi podkładali nogi na korytarzach.
— Przesadzasz, ma chérie~.
— Tak? — Wściekłam się przez jego lekceważący ton. — To
zapytaj się Włochów! Oni widzą to codziennie. Wróciłam do tej pieprzonej szkoły
ze względu na Nelę. I z perspektywy czasu widzę, że to nie był za mądry pomysł.
— To dlaczego tam poszłaś, skoro tak bardzo jest ci tam
źle? — zapytał Francis. — To jest nielogiczne.
— Lojalność przede wszystkim — powiedziałam, a Francja
prychnął:
— Nie rozśmieszaj mnie. I żebyś wiedziała, zapytam
Włochów. Znając ciebie to na pewno wszystko wyolbrzymiasz.
— Świetnie — burknęłam i już chciałam stąd wyjść, ale
bracia pojawili się w salonie.
— Możecie przestać się drzeć? — warknął Romano. — Nie
jesteście tutaj sami!
— Feliciano, Lovino, nakreślcie mi jej sytuację w szkole.
— A o co dokładnie chodzi? — zapytał niepewnie Feliciano.
— O wszystko.
— Bella oceny ma dobre, nauczyciele ją lubią. Boi
się matematyki, czego wcale się nie dziwię, bo kobieta jest bardziej
przerażająca niż Ludwig, kiedy pożycza się jego bieliznę bez pytania.
Zachowanie jest na poziomie umiarkowanym, czasami zdarzają się dziwne teksty,
przez co niektórzy z nauczycieli się denerwują. Bilans ocen z historii…
— Co się dzieje podczas przerw? — przerwał mu brutalnie
blondyn, a Włochy zamilkł i spojrzał na mnie dziwnie. Zamrugał szybko, ale nie
odpowiedział.
— Romano? — Francja zwrócił się do starszego z braci, a
ja spostrzegłam, że Włoch nieznacznie podskoczył i się zatrząsnął. Spojrzał
przy tym w bok, ale również milczał jak zaklęty. — No? Co z wami?
— Kiedyś powiedziałam to Ivanowi — powiedziałam cicho,
patrząc pod nogi. — To, że wy mnie lubicie nie znaczy, że przekłada się to w
szkole. Dla nich jestem paszczurem. Smokiem. I dziwką. To ostatnie określenie
doszło przez to, że zobaczyli jak po mnie przyjeżdżasz. Śmieją się, że się
puszczam.
— Dlaczego nic nie mówiłaś…?
— Próbowałam, ale dla ciebie ważniejsze było trzymanie
mnie na krótkiej lince — powiedziałam, odważając się spojrzeć mu prosto w oczy.
— Ale spoko, zostały dwa miesiące i moja noga już tam nie postanie. Nigdy. A
teraz przepraszam — dodałam, gdy zapiekły mnie oczy — ale pójdę do siebie do
pokoju, żeby przemyśleć sobie pewne rzeczy. Może nawet sobie poczytam.
Nie czekając na odpowiedź, ruszyłam w stronę przedpokoju,
ale zatrzymałam się gwałtownie, kiedy w przedpokoju spotkałam nieproszonego
gościa.
Hej :) Trafiłam na Twojego bloga ledwie 2 dni temu i siedziałam do późnej nocy, aby przeczytać tę historię. 2x, a to o czymś świadczy! Dałaś mi kupę radości, której nie miałam od dawna. Nie kończ proszę! Nie w takim momencie! Na kogo trafiła Natalia? Co się stało z Tadzikiem? Dlaczego portfel był był kocem? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi...
OdpowiedzUsuńCześć! Bardzo się cieszę, że historia się spodobała <3 Dziś wieczorem dodam nowe rozdziały, przepraszam za zwłokę, ale zaczęła się sesja :D
Usuń