Na czym stanęło na szczycie G7, to
nie miałam pojęcia. Wiedziałam tylko, że musieli siłą rozdzielać od siebie Francuza i
Anglika. Niemcy wydarł mordę w sposób spektakularny i w duszy podziękowałam, że
nie darł się na mnie. Po darciu się, które trwało dobre parę minut, wszyscy
pokiwali głową na znak zgody i zaczęli się zbierać.
Dopiero wtedy, gdy znaleźliśmy się
w samochodzie, zapytałam Francji co dalej.
— Wraz z Ludwigiem spotkamy się z
Białorusią.
— Czyli jednak wyszło na Niemca —
skwitowałam, oddychając z ulgą. — Może to i lepiej? Rzeczywiście mogłaby się
mścić.
— Obroniłbym cię.
— Tak jak tydzień temu? —
zapytałam cicho, zanim ugryzłam się w język.
— Nie puszczę cię już nigdzie
samej. Nawet do toalety — dodał złośliwie.
— Litości! — zawyłam.
— Litości? — Zaśmiał się wrednie
Francis. — Myślisz, że ja wiem, co to jest „litość”?
— Litość jest wtedy, kiedy
dochodzisz do wniosku, że antysemityzm jest zły i przestajesz kopać kolegę w
pejsach.
Zapadła cisza. W końcu Francis rzekł cicho:
— Matko Boska, całe szczęście, że
nie powiedziałaś tego na zgromadzeniu…
Zachichotałam.
— Wybiję ci rasizm z głowy,
zobaczysz.
— Nie jestem rasistą! Wszyscy mnie
wkurwiacie. — Wzruszyłam ramionami.
— Język!
— Mam w buzi.
Jechaliśmy chwilę w ciszy. Patrzyłam
zamyślona przez okno i analizowałam spokojnie cały przebieg dzisiejszego dnia.
Będąc blisko domu, Francis zabrał głos:
— Mimo wszystko muszę przyznać, że
byłaś grzeczna.
— Wow, nowe osiągnięcie odblokowane, przechodzisz na kolejny poziom —
zażartowałam.
— Znam cię już na tyle dobrze, że
wiem na ile cię stać, gdy poczujesz wiatr w żaglach. Dzisiaj byłaś wyjątkowo
grzeczna. Obiecałem ci nagrodę i ją dostaniesz.
— Nagrodę?! — Podjarałam się i
wręcz zaczęłam podskakiwać na siedzeniu. — Co dostanę?! CO dostanę?!
— Ma chérie, spokojnie.
Dowiesz się jutro.
— Mam nadzieję, że nagrodą nie
jest seksualna inicjacja, bo wtedy…
— Nie, nie jest. — Uśmiechnął się,
żeby mnie uspokoić. — Jeszcze nie.
Prychnęłam, ale nie
odpowiedziałam. Cieszyłam się natomiast na nadchodzącą domówkę.
***
Była godzina dwudziesta pierwsza,
gdy impreza powolutku się rozkręcała. Nela była zachwycona nowym towarzystwem.
Zwłaszcza Japonią, ten jednak nie był zbyt rozmowny. Azjata był… bardzo
grzeczny i formalny. Potrafił nie tylko poprawnie sklecić zdanie, ale robił to
w bardzo uprzejmy sposób. Wyczułam jednak, że nie czuł się tu komfortowo.
Ameryka był najgłośniejszy z
towarzystwa, a Kanada analogicznie najcichszy. Ale za to bardzo pomocny. To on
pomagał mi w szykowaniu żarcia w kuchni na szybko, bo Nela i Prus woleli
urządzić sobie karaoke zamiast coś naszykować. Byłam wściekła, że znów robota
spadła na mnie i to jeszcze jak miałam gips, ale Matt mi pomógł.
Nie było tylko Anglii, a ja
zrozumiałam, że on nie przyjdzie. Trochę zrobiło mi się przykro, ale z drugiej
strony jak miałby się użerać z tymi idiotami, to może nawet lepiej. Szkoda jego
nerwów.
— Dziwne — powiedziałam, krojąc
nieudolnie kiszonego ogórka do sałatki. — Normalnie Francis siedziałby już nam
na karku, a tak ani razu nas nie sprawdził, co robimy w kuchni.
— Francis wie, że nie zrobię
żadnego… „podejrzanego ruchu” — powiedział cicho i uśmiechnął się nieśmiało.
— Nastraszył cię czy po prostu ci
ufa?
— Ufa. — Poprawił okulary.
— Jesteś chyba jedyną osobą,
której Francis ufa… — szepnęłam, gdy staliśmy ramię w ramię.
— Jest jeszcze Monako — odszepnął Matt. — I Seszele.
— Kto to Seszele?
— Przyjaciółka Francji. Kiedyś, tak jak ja, była pod jego
pieczą.
— Utrzymują kontakt? — zapytałam czując, jak zaczyna mnie
coś skręcać w środku.
Zaraz. Czy ja byłam
ZAZDROSNA?!
— Nie wiem — odpowiedział zgodnie z prawdą Kanada, a ja
westchnęłam.
Zaczęłam się chwilę zastanawiać nad tym wszystkim, ale z rozmyślań wyrwał mnie
dzwonek do drzwi:
— FRANCIS! — krzyknęłam, a Matt podskoczył przestraszony.
— DRZWI!
Francja nie odpowiedział, tylko wciąż słyszałam śmiechy i
gwar z salonu. Burknęłam coś pod nosem i ruszyłam do przedpokoju. Przez chwilę
serce podeszło mi do gardła, że mogli to być wkurwieni sąsiedzi.
Otworzyłam drzwi i uśmiechnęłam się szeroko.
— Arthur! — Ucieszyłam się głośno, co trochę go speszyło.
— Przepraszam za spóźnienie — powiedział formalnie, ale
ja machnęłam grabią:
— Lepiej późno niż wcale! Właź! Uważaj tylko na… —
zamilkłam i oklapłam. Zupełnie zapomniałam, że Aresa już nie było.
— Na co mam uważać? — zapytał zdziwiony Anglia, wchodząc
do mieszkania.
— Na nic — powiedziałam cicho, przejmując jego kurtkę i
wieszając ją w szafie. — Straciłam ostatnio mojego kochanego psa i czasami się
jeszcze zapomnę…
Uśmiechnęłam się do niego ze szklanymi oczami. Anglia już
otworzył usta, gdy przeniósł wzrok za mnie i nachmurzył się. Obejrzałam się i
zauważyłam, że za mną stanął Francis.
— A ty co tu robisz? — zapytał zdziwiony Francuz po
polsku.
— Dostałem zaproszenie — odburknął w odpowiedzi.
— Od kogo? — Zamrugał.
— Ode mnie — warknęłam na blondyna, bo zaczął mnie już
drażnić. — A co, coś się nie podoba?
— Zaprosiłaś Anglię? — Zdziwienie Francji nie miało
końca.
— Czego nie rozumiesz? — Uśmiechnęłam się pomimo wzrostu
ciśnienia.
Chyba chciał odpowiedzieć, ale ja przekręciłam oczami,
złapałam bezceremonialnie Anglika za przegub ręki i pociągnęłam go w stronę
salonu jak jamnika na sznurku.
— Wybierz se miejsce — powiedziałam do niego. — Chcesz
coś do picia? Tam masz soki, colę, wodę, cokolwiek tam chcesz. Zaraz powinien
być catering, bo KOMUŚ się nie chciało robić żarcia! — Spojrzałam
pretensjonalnie na Nelę, by zrozumiała KOGO dokładnie miałam na myśli.
Ale ona siedziała i jak urzeczona wpatrywała się w
Anglię. Ten chyba to zauważył, bo uniósł brew, więc czym prędzej powiedziałam:
— Arthur, poznaj Nelę, moją przyjaciółkę. Nela, to
Anglia!
Nie czekając na ciąg dalszy, wróciłam się do kuchni,
gdzie czekał na mnie Matt i Francja.
— Super, że jesteś — powiedziałam do Francuza. — Weź te
dwa półmiski z wędliną i serem i zanieś na stół. Powinno im smakować, mój
dziadek sam wędził schab i szynkę na ogródku.
— Ma chérie, dlaczego zaprosiłaś Anglię?
Zadał to pytanie takim tonem, że loczek Matta podskoczył,
a on sam wyprostował się jak struna i podnosząc ręce w obronnym geście,
uśmiechnął się przepraszająco:
— Wybaczcie, muszę zadzwonić.
I wyszedł.
— Zaprosiłam go, bo to MÓJ dom, bo go LUBIĘ, oraz
dlatego, że to by było niesprawiedliwe — powiedziałam twardo, opierając dłonie
o biodra. — Nie mów, że jesteś zazdrosny nawet o niego.
— To mój rywal! — prychnął.
— No i co z tego? — Zdziwiłam się. — Ignoruj go i tyle.
Jak ja Prusa. Bądź grzeczny… — dodałam błagalnie.
— A tak w ogóle… — Zmrużył oczy. — Skąd znasz japoński?
— Wybłagałam kiedyś od rodziców o zakupienie mi kursu. —
Wzruszyłam ramionami. — Ale nauczyłam się go trochę, a potem porzuciłam. Za
dużo powiedzieć nie potrafię, tylko podstawy.
— Francuskiego nauczysz się całego~.
— W twoich snach, egocentryku.
Ten tylko westchnął, złapał za półmiski i ruszył do
salonu.
***
Impreza szybko się rozkręcała, ja natomiast postanowiłam
nie tykać alkoholu. Przy tylu dziwnych personach tutaj nie było to bezpieczne.
No i fakt brania silnych prochów przeciwbólowych również wykluczał mnie z
pijaństwa.
Kiedy standardowo większość była wcięta, to rozpoczęły
się tańce. Byłam trzeźwa jak nigdy dotąd, więc gdy Francja próbował mnie
wyciągnąć na parkiet, o mało nie odgryzłam mu ręki. Odkładałam ten taniec w
czasie, a w pewnym momencie, chyba była godzina już pierwsza w nocy,
zauważyłam, że Francja niebezpiecznie próbuje się do mnie przecisnąć przez
tłum.
Wstałam więc szybko i zniknęłam na balkonie. Odetchnęłam
z ulgą i wtedy dopiero zobaczyłam Amerykę, który opierał się o barierki.
— Ameryka? — Zdziwiłam się. Mogłabym przysiąc, że przed
chwilą widziałam go szalejącego na parkiecie.
— O cześć! — Uśmiechnął się. — Chcesz autograf?!
Skisłam.
— Nie. — Zachichotałam. — Co tu robisz?
— Myślę — powiedział pogodnie. — A ty?
— Hmmm… Chyba to samo. Pierwszy raz widzę, że jesteś
spokojny — powiedziałam. — Zazwyczaj skaczesz jak orangutan na palmie.
Chłopak roześmiał się wesoło, ale odpowiedział:
— Pokłóciłem się z Anglią, więc wyszedłem na chwilę
odetchnąć.
— Co wy się tak wszyscy z nim żrecie? — zapytałam
zaskoczona.
— Anglia ciągle mówi, że powinienem brać życie Kraju na
poważnie. Nawet nie wiesz, jak bardzo obawiam się tego, co może ich wszystkich
czekać, jeśli to zrobię.
Przyznaję, że przeszły mnie ciarki. W sumie nie
dyskutowałam sobie z byle Dawidkiem Pasieką z drugiej C, tylko z Imperium Ameryki. Co
prawda niezbyt przeze mnie lubianym, ale cóż. Swoje Ameryka za uszami miał, tak
jak każdy z nich. Nie tylko wywoływał gównoburzę na arenie międzynarodowej, ale
biegł jak pojebany z wywalonym jęzorem w stronę ropy.
— Wiesz — powiedziałam po chwili. — Z jakiej paki ktoś ma
ci mówić jaki masz być, czy jaki nie masz być? Bądź po prostu sobą, ważne jest,
abyś ty był szczęśliwy. Oczywiście nie krzywdząc przy tym innych. Bo wiesz, co
jest najważniejsze? Nie szukać siebie w oczach innych, tylko w swoich własnych.
— Masz rację. — Odwrócił się nagle do mnie i pierdutnął
mnie w bark. — Fajny z ciebie NPC!
— Dzięki! — Uśmiechnęłam się, a potem dotarło do mnie, co
ten gnój powiedział. — Jak mnie nazwałeś?
— Jesteś NPC, co nie? — Uśmiechnął się szeroko. — Dałaś
mi radę, a zaraz dasz mi questa.
Czułam, zaraz mnie rozpierdoli na pół wsi. Opanowałam
jednak złe emocje i powiedziałam, siląc się na spokój:
— Zdobądź dla mnie pierścień Hürrem, a wtedy otrzymasz
miecz przeznaczenia.
— WOAAAAH! — Ameryka wydarł mordę i wyskoczył z balkonu.
Szczena mi opadła do samej ziemi, zwłaszcza, że debil zostawił swoje rzeczy u
mnie, a sam pobiegł ze śmiechem na ustach przed siebie w stronę centrum. W
krótkim rękawku. W LUTYM.
Co ten alkohol robił z ludźmi…
— Co za, kurwa, tupet — wysyczałam do siebie jak żmija.
Zrobiło mi się zimno, więc weszłam do mieszkania i jebłam
drzwiami balkonowymi. Gdy weszłam z powrotem do salonu, to zauważyłam kilka
rzeczy.
Francja i Gilbert już spali na kanapie.
Feliciano kleił się do Ludwiga, a Nela dostawała przez to
szału.
Kanada dla bezpieczeństwa się wyłączył.
Romano buszował w kuchni.
Anglii nie stwierdzono.
Nie wiedzieć czemu, ale zaniepokoiłam się tym ostatnim.
Reszta niech robi co chce, mam to w dupie. Ale Anglię w sumie bardzo polubiłam
i nie chciałabym, żeby miał traumę po jednej wizycie u mnie w domu. Terapia u
psychiatry nie należała przecież do najtańszych usług.
Znalazłam się w ciemnym przedpokoju i cicho ruszyłam w
stronę swojego pokoju, gdyż to właśnie tam paliło się światło. Zaintrygowana
wysunęłam głowę zza drzwi i zobaczyłam Arthura, jak stał na środku pokoju z
jakąś książką, którą wertował.
— A ty co tu robisz? — zapytałam wchodząc do środka i zamykając
za sobą drzwi. Chłopak spojrzał na mnie bez cienia zaskoczenia i odpowiedział:
— Przyjaciółka chciała tu wejść, więc wszedłem z nią.
— Jaka przyjaciółka? — Zdziwiłam się i zerknęłam na
okładkę książki, którą trzymał. — O! Wiedźmin! Dobry jest, czytałeś?
— Czytałem — mruknął, zanurzając wzrok w książce. — A moi
przyjaciele są ze mną cały czas.
Zmarszczyłam czoło. To mi przypominało to, co mi
powiedział kiedyś mój kuzyn Matik: „Natalka,
ty nigdy nie będziesz sama. Ty zawsze będziesz z zespołem. Co prawda Downa,
ale...”. Może Anglia też miał jakieś zaburzenia? A nawet jeśli to co? To
tylko pokazuje, jak wiele mieliśmy ze sobą wspólnego i tyle.
— Mimo to nieładnie jest tak szperać po cudzym pokoju —
powiedziałam, chcąc się z nim trochę podroczyć.
— Tak właśnie sądziłem, że ten syf jest twój.
— ŻE CO?! Bez jaj, sprzątałam wczoraj trzy godziny! —
zaczęłam się nakręcać, ale przerwałam, gdy usłyszałam jego złośliwy chichot. —
Ha, ha, ha, naprawdę bardzo śmieszne.
— Nie wątpię. — Zamknął książkę, odłożył ją i spojrzał na
mnie. — A gdzie ten kretyn?
— Słodko sobie śpi. Albo zadławił się własnymi rzygami. Whatever.
— Powiedz mi — powiedział dość protekcjonalnym tonem i
zmierzył mnie wzrokiem — ty się nie boisz zapraszać obcych facetów, do tego
cudzoziemców, pod swój dach?
— Dlaczego miałabym się bać? — Skrzyżowałam ręce na
piersiach. — Mieszkam z Francją, gorsi od niego nie możecie być.
— Skąd możesz to wiedzieć? — Wzruszył ramionami.
— A no tak… — Pokiwałam głową. — Francis raz coś
wspomniał, że jesteś większym zboczeńcem od niego.
— ŻE CO?! — Oburzył się. — To nieprawda!
— Chyba mu uwierzę — parsknęłam śmiechem i oparłam się
plecami o ścianę. — COŚ musiało się stać, skoro oddał swój tytuł tobie, zbolu!
Wcale bym się nie zdziwiła, pewnie pod maską dżentelmena kryje się niezły
perwers.
Zaśmiałam się jeszcze głośniej, ale przestałam, gdy po
obu stronach mojej głowy znalazły się jego ręce, a jego twarz zawisła nad moją.
Kurwa mać…
— A może masz rację? — Uśmiechnął się wrednie. — I co
wtedy?
— Wtedy… Wtedy będę miała problem — powiedziałam,
starając się zachować spokój, jednak bliskość blondyna zaczęła działać na mnie
bardzo nieadekwatnie.
Zestresowałam się.
— Czerwienisz się. — Zbliżył się jeszcze bardziej, a ja
wbiłam wzrok w jego usta.
— Francja cię zabije, ja jestem nietykalna — odparłam
piskliwym głosem. — Znowu skończysz z jakąś flagą w tyłku…
— Boże, chroń Królową! — warknął i odsunął się ode mnie.
— Ale ty masz niewyparzony język, dziewczyno! Nie dziwię się, że Rosja się tak
napalił, ciebie nie idzie nie zapamiętać!
— Moja mama mówi dokładnie to samo! — powiedziałam z
ulgą, czując bezpieczny grunt pod nogami. — Mówi zawsze: „Dziecko ty moje,
ciebie nie idzie nie zapamiętać!”. No i Nela często powtarza, że ryję jej mózg.
A, i nie waż się mnie więcej doprowadzać do stanu przedzawałowego, rozumiesz? —
Dźgnęłam go ostrzegawczo palcem w pierś. — Bo jak się odwinę, to w Londynie
wylądujesz.
— Szacunku nikt cię nie uczył? — wycedził, łapiąc mnie za
rękę, zanim zdążyłam ją cofnąć.
— Na szacunek, kochany, to trzeba sobie zasłużyć. —
Zmrużyłam oczy jak wściekła kotka.
— Osz ty!
— No już, już. Nie denerwuj się tak. — Wyrwałam łapę,
przekręciłam oczami i uśmiechnęłam się złośliwie. — Wracajmy do salonu, bo
zaraz się zjawi psi patrol.
Zgasiłam światło w pokoju i wyszliśmy do przedpokoju. Już
miałam zarzucić jakąś pseudointeligentną uwagę odnośnie kafelek, gdy nagle
wylądowałam plecami na ścianie tak gwałtownie, że przez moment przestałam
ogarniać kim jestem, gdzie jestem i dlaczego mamy tak wysokie podatki w
Państwie.
Dosłownie chwilę później dotarło do mnie, że ktoś mnie
całuje.
Zabiję Francisa, że
też on nawet przy gościach nie może się pohamować, cham jeden!
Problem polegał tylko na tym, że to nie był Francis, a ja
od kilku sekund całowałam się z Anglią.
W końcu jarząc ten fakt, odepchnęłam go szybko od siebie
i byłam w takim szoku i w stresie, że nie wiedziałam, co mam zrobić najpierw.
Czy mam wrzeszczeć wniebogłosy, czy pieprznąć w lico, czy
kopnąć w prącie, czy się zaśmiać wrednie, czy… czy co? No kurwa, nie pomogę. NO
NIE POMOGĘ.
— Z-Zwariowałeś? — Złapałam się za wargi, które mrowiły
mnie niemiłosiernie. — Opanuj zapędy imperialne, bo zginiesz marnie!
— Natalia…?
Podskoczyłam, łapiąc się za serce. Obok nas stała Nela z
niezidentyfikowanym wyrazem twarzy oraz… całkowicie wybudzony Gilbert.
Mam przejebane jak
Łajka w kosmosie.
— Ciekawe, co powie Francis, gdy dowie się o twoim skoku
w bok — mruknął zaskoczony Prusak.
— Wkurwi się! — warknęłam i odwróciłam się do Anglii,
który uśmiechał się wrednie. — A tyyyyy…! Zrobiłeś to specjalnie, żeby to
widzieli, prawda?! Wiedziałeś, że nakablują temu świrowi! WON MI Z MIESZKANIA,
ZBOCZEŃCU! Matko Boska… — Złapałam się nagle za głowę. — On nas zabije!
— Dibu, weź się uspokój! — prychnęła Nela. — Jesteś
wolna, zapomniałaś? Możesz robić co chcesz!
— Czyś ty zwariowała? — Wpadłam w panikę. — Nie jestem
wolna, tylko ubezwłasnowolniona! Muszę uciekać…!
Zostawiłam zdziwione towarzystwo i doskoczyłam do swojego
pokoju, by wyciągnąć z szafy swoją torbę na kółkach. Wyszarpałam ją jedną ręką
niczym Hulk i zaczęłam wrzucać do niej byle co.
— Dibu, uspokój się, do jasnej cholery! — Nela wparowała
mi do pokoju wraz z zaciekawionym Anglią. — Nic nie piłaś, a zachowujesz się
jak pijana!
— Popieprzyło cię? — zapytałam, powoli odwracając się do
nich. — Francja jest teraz wyczulony na najmniejszy szmer czy ruch. Jak
myślisz, co się stanie jak się dowie od Gilberta, co stało się w przedpokoju? I
to tylko dlatego, że Anglii chciało się zrobić temu durniowi na złość… A ty
dalej tu sterczysz? — warknęłam do Arthura. — Radzę ci stąd spływać jak
najszybciej, zanim Francja cię rozniesie.
— Właśnie, rozniesie jego — powiedziała uradowana Nela,
wskazując kciukiem na zdziwionego Anglika. — Chociaż mam nadzieję na odwrotny
efekt. Więc dlaczego TY panikujesz?
Zrobiło mi się niedobrze.
— Bo to ja Anglię zaprosiłam i to ja stanęłam w jego
obronie, kiedy Francja się o to wkurzył — powiedziałam cicho, robiąc się
zielona. — To tylko potwierdzi rację Francisa i jeszcze dodatkowo nałoży na
mnie kolejne „zabezpieczenia”. Czaisz?! Wyjdzie na to, że mnie nie można
zostawiać samej nawet na dwie minuty!
— Bo nie można — powiedziała spokojnie Nela. — Zawsze tak
było, że przyciągałaś dziwne rzeczy i dziwnych ludzi. Pamiętasz tego
bezdomnego? Albo policjantów?
— Ja cierpię dolęęęęę! — zawyłam na same wspomnienie
śledzącego mnie menela i młodych policjantów zapraszających do radiowozu w
wiadomym, prokreacyjnym celu.
— Czyli jak zawsze. I GDZIE niby zamierzasz iść? —
zapytała Nela, a Anglia prychnął.
— Nie wiem, może do jakiegoś hotelu…
— Zapomnij — powiedziała twardo i trzasnęła drzwiami z
pokoju, odcinając mi drogę ucieczki. — Masz zostać TUTAJ! A co jeśli Białoruś
dalej się tu kręci? Tylko jej wszystko ułatwisz!
— Może tak by było najlepiej — warknęłam w końcu, tracąc
nad sobą panowanie. — Wszyscy by odetchnęli z ulgą. Może w końcu…
Nie dokończyłam, bo Nela z całej siły pieprznęła mnie w
policzek z otwartej ręki. Zachwiałam się i automatycznie złapałam się za
piekące miejsce.
Zaraz. Czy ja właśnie dostałam po ryju od Neli?
— Starczy. Zamknij się i siadaj — warknęła, wskazując na
łóżko.
Usiadłam i wytrzeszczyłam na nią oczy w niemym
przerażeniu.
— A ty masz jej pilnować. — Odwróciła się do Anglii.
— Nie jestem opiekunką — prychnął Arthur, a Nela
zacisnęła szczękę i pięści. — Dobra. To co mam robić?
— Pilnować jej, żeby się nie wymknęła przez okno, jak to
ma w zwyczaju! — warknęła takim tonem, jakby miała do czynienia z kretynem. —
Gilbert pewnie poszedł obwieścić radosną nowinę Francisowi, więc weź to teraz
na klatę, durniu!
Wyszła trzaskając drzwiami.
— Taka mała, a taka agresywna… — Westchnęłam, rozcierając
policzek ze łzami w oczach. — A tobie już współczuję. Naprawdę tak bardzo
chciałeś uderzyć we Francję przeze mnie? Ale ty jesteś głupi…
— Ten cymbał ma obsesję na twoim punkcie — prychnął
Arthur.
— A niech ma, ja mu nie bronię. — Spojrzałam w sufit. —
Ja na ten przykład uwielbiam Aragorna z Władcy
Pierścieni oraz Draco Malfoya z Harry’ego
Pottera. Zuko z Awatara Legendy Aanga
to też ciacho. Skoro on ma słabość do niepełnosprawnych umysłowo dzieci z
jakiegoś patologicznego zadupia, to tylko znak, że nadaje się do leczenia
psychiatrycznego.
Arthur milczał, tylko wpatrywał się we mnie z typowym dla
siebie mindfuckiem. Ja natomiast zbladłam, gdy usłyszałam wrzaski Neli w
przedpokoju.
— Świetnie, sąsiedzi teraz na bank wezwą policję…
Ledwo skończyłam mówić, gdy do pokoju wbił Francis, ledwo
trzymając się na nogach. Od razu wyczułam jego negatywną energię, podczas gdy
Anglia wciąż opierał się o ścianę, rzucając w jego stronę jedynie pogardliwe
spojrzenie.
— Natalia — powiedział dość uprzejmie Francja, jak na
stan agonalny — wyjdź proszę. Muszę porozmawiać z Anglią.
— Okej.
Wstałam i wyszłam z pokoju. Może będę miała szczęście i
się pozabijają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz