ʙᴇʟʟᴀ ᴢᴀᴋᴏᴄʜᴀᴌᴀ sɪᴇ̨ ᴡ ᴡᴀᴍᴘɪʀᴢᴇ. ᴊᴜʟɪᴇ ᴡ ᴢᴏᴍʙɪᴇ. ɴɪᴇᴊᴇᴅɴᴇᴊ ᴅᴢɪᴇᴡᴄᴢʏɴɪᴇ sᴇʀᴄᴇ ᴢᴀʙɪᴌᴏ ᴍᴏᴄɴɪᴇᴊ ᴅʟᴀ ᴡɪʟᴋᴏᴌᴀᴋᴀ. ᴀ ɢᴅʏʙʏ ᴛᴀᴋ ᴅᴢɪᴇᴡᴄᴢʏɴᴀ, ᴢᴡʏᴋᴌᴀ ᴘᴏʟsᴋᴀ ʟɪᴄᴇᴀʟɪsᴛᴋᴀ ᴏ ᴍᴇɴᴛᴀʟɴᴏśᴄɪ ᴊᴀsɪᴀ ғᴀsᴏʟɪ, ᴢᴀᴋᴏᴄʜᴀᴌᴀ sɪᴇ̨ ᴡ ᴘᴇʀsᴏɴɪғɪᴋᴀᴄᴊɪ ᴘᴀɴ́sᴛᴡᴀ? ᴛᴏ ᴏᴢɴᴀᴄᴢᴀᴌᴏʙʏ ᴛʏʟᴋᴏ ᴊᴇᴅɴᴏ: ᴡʏᴡʀᴏ́ᴄᴇɴɪᴇ ᴄᴀᴌᴇɢᴏ ᴢ̇ʏᴄɪᴀ ᴅᴏ ɢᴏ́ʀʏ ɴᴏɢᴀᴍɪ, ʙᴏ śᴡɪᴀᴛ ᴡᴄᴀʟᴇ ɴɪᴇ ʙʏᴌ ᴛᴀᴋɪ, ᴊᴀᴋɪᴍ sɪᴇ̨ ᴡsᴢʏsᴛᴋɪᴍ ᴡʏᴅᴀᴡᴀᴌ.

piątek, 17 czerwca 2022

ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ ᴅᴡᴜᴅᴢɪᴇsᴛʏ ᴏ́sᴍʏ — ɴɪᴇᴘᴏᴡᴀᴢ̇ɴᴇ sʏᴛᴜᴀᴄᴊᴇ

 

Wyszłam z budynku z wypiekami na twarzy. Dzisiejszy dzień był jednym z najlepszych, a ja skutecznie uciszyłam szepty w mojej głowie. Skierowaliśmy się razem do samochodu i prawdę mówiąc, coś mi się w mózgu odblokowało, bo praktycznie nie spuszczałam z Francji wzroku.

Czułam się jak zakochana nastolatka i nawet się nad tym nie zastanawiałam. Liczyło się tu i teraz, a właśnie teraz byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.

Trajkotałam do Francji jak urzeczona, aż w pewnym momencie zauważyłam, że ten mnie nie słuchał, tylko bezczelnie patrzył na laskę, która mijała nas z naprzeciwka. Zamilkłam i z niedowierzaniem spojrzałam na Francisa. A on nawet nie zwrócił na mnie uwagi, co więcej bez skrępowania obejrzał się za tamtą, gdy nas minęła. Niczym w tym pieprzonym memie z kwejka!

Czując nieprzyjemne ukłucie w sercu, z całej siły wbiłam łokieć w jego żebra. Mężczyzna stęknął z bólu i skulił się, a ja wycedziłam:

— Ups… Skurcz…

Nie mogłam w to uwierzyć. Całowaliśmy się i nie minęło nawet PÓŁ godziny, a on już… ZA INNĄ?!

— Świetnie — warknęłam, czując łzy pod powiekami. — Zapomniałam czegoś ze SPA. Ty możesz jechać, ja wrócę autobusem.

— Zapomnij — wystękał, ale ja już ruszyłam szybkim krokiem do budynku.

Gdy znalazłam się z powrotem wewnątrz, potruchtałam szybko do łazienki dla klientów i zamknęłam się od środka, żeby się uspokoić.

Usiadłam na klopie i ukryłam twarz w dłoni.

Ale się dałam wpuścić w kanał.

Teraz sama nie wiedziałam, czy to JA jestem tak głupia i naiwna, czy, kurwa ON był pierdolnięty. Czy to ON myślał, że wolno mu było wszystko, bo JA i tak będę wracać jak bumerang, czy może JA myślałam, że ON się zmieni?!

Nela miała rację… Szkoda było na niego czasu i nerwów…

Uspokoiłam oddech i wściekła wyszłam z kibla. Resztkami sympatii, jaka we mnie została, życzyłam dziewczynie miłego dnia i wyszłam na mróz. Zauważyłam, że blond zasraniec wciąż czekał na mnie przy aucie, więc przyśpieszyłam kroku. Im szybciej znajdę się w samochodzie, tym szybciej znajdę się w domu.

— Natalia, nie złość się na mnie…

— Nie jestem zła — odparłam sucho, otwierając drzwi z samochodu.

Byłam rozczarowana.

— To nie było na poważnie.

— Ta — mruknęłam i spojrzałam na niego bez cienia uśmiechu. — Jak cała ta randka.

— Przecież ja tylko…

— Skończ. Nie waż się tłumaczyć, bo nie wiem, co wtedy zrobię. Chcę tylko wrócić do domu, nic więcej.

— Przecież ja nic…

— Francis, proszę cię — podniosłam głos. — Skończ mnie brać za głupią, doskonale wiem, jak czarujesz kobiety. Myślisz, że ja nie widzę tego, jak każda z nich ślini się na twój widok?

Wsiadłam do samochodu, zapięłam pasy i odwróciłam głowę w stronę okna. Nie odezwałam się już więcej ani słowem, póki nie dojechaliśmy do Katowic.

— Powiedz coś — mruknął.

— Co mam ci powiedzieć? — Wzruszyłam ramionami, uparcie gapiąc się w widok za oknem. — A czekaj, już wiem. Czym dla ciebie było te SPA dzisiaj?

— Jak to czym? — Zdziwił się. — Randką. Nie zapomnę, jak…

— To teraz posłuchaj. Będąc na randce ze mną to skup się na mnie, a nie na innych laskach. Ja będąc z tobą nie obczajam innych samców. To było chamskie i pozbawione szacunku. Chyba, że zależy ci tylko na mojej dupie, wtedy jestem w stanie to jakoś zrozumieć.

— Nie mów tak.

— Jak? — Uśmiechnęłam się. — Zrobiłeś dzisiaj ułamek tego, czego BOJĘ się od tych kilku miesięcy, rozumiesz? Skąd mam pewność, że nie jestem twoją zasraną zabawką made in Polsza? Twoim kolejnym trofeum? Było dziś cudownie, ale… No właśnie. Nie zamierzam się więcej denerwować. Mówisz, że jesteś dżentelmenem — ciągnęłam, gdy zobaczyłam, że Francisowi brakło języka w gębie — ale kiedy facet ogląda się za innymi będąc już w towarzystwie jednej, to sorry, ale jego jaja zatrzymały się w rozwoju wraz z jego mózgiem, do którego prawdopodobnie są przytwierdzone. Ot i cała filozofia.

Wysiadłam na parkingu, zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę domu. Nie przeszłam nawet kilku kroków, kiedy Francja mnie dogonił.

— Przepraszam, mon amour

— Francis. — Zatrzymałam się i obróciłam się do niego. — Zostańmy przyjaciółmi.

— Przyjaciółmi? — zapytał zaskoczony.

— Tak — powiedziałam i wyciągnęłam w jego stronę dłoń. — Nie psujmy naszej relacji, proszę…

— Przykro mi — powiedział po chwili z utkwionym wzrokiem w mojej dłoni. — Ale nie satysfakcjonuje mnie to rozwiązanie.

— To już nie jest mój problem… — mruknęłam i zażenowana cofnęłam dłoń.

Odwróciłam się na pięcie i przygnębiona ruszyłam w stronę mieszkania. Dopiero, kiedy znalazłam się w swoim pokoju poczułam, jak łzy spływają mi po policzkach.

 

***

 

Resztę wieczoru spędziłam u siebie w pokoju, leżąc na łóżku ze słuchawkami na uszach i szkicując. Właściwie nic konkretnego nie tworzyłam. Moje zajęcie było przerywane raz po raz przez przychodzące wiadomości od Neli. Walczyłam ze sobą długo, ale postanowiłam powiedzieć Neli o dzisiejszym dniu. Pominęłam jedynie kwestię całowania i to nie ze względu na mnie. To, że się wkurzy to nie trzeba było być geniuszem, żeby to wiedzieć. Wciąż jednak pamiętałam, co mówiła mi o Ludwigu i nie chciałam, żeby było jej przykro.

Co teraz zamierzasz, Dibu?

A ja wiem? — Odpisałam szybko. — Pewnie to co zwykle, udam że nic się nie stało, a potem będę płakać w kącie narzekając na taki, a nie inny stan rzeczy.

Obleśny typ… Mógłby chociaż UDAWAĆ, że nie myśli fiutem 24/7 -.-‘’

Co ja ci poradzę? – odpisałam, bo w sumie na nic innego nie wpadłam.

Zrób coś w końcu, Dibu!!!11 On cię wykończy psychicznie :/:/ Albo w końcu zrobi ci krzywdę!!

Nie odpowiedziałam, tylko wysłałam jej mema z nagłówkiem „Kiedy próbujesz mieć schizofrenię pod kontrolą” przedstawiającego ptaka odbijającego się w trzech lustrach i napisem pod spodem „Musimy się wszyscy uspokoić”.

Obrazek idealnie odzwierciedlał to, co działo się w mojej duszy. Gdybym miała opisać teraz swoją pogodę ducha, to na sto procent byłby to Huragan Katrina.

Francja działał na mnie jak zapałki na dziecko. Wiedziałam, że nie powinnam, ale mimo wszystko mnie ciągnęło.

Nagle wrzasnęłam, gdy coś dotknęło mojego ramienia. Zrzuciłam z siebie słuchawki i usiadłam na łóżku, łapiąc się za serce.

Obok stał Romano i uśmiechał się wrednie.

— R-Romano! — wydyszałam. — Nie strasz mnie, bo zejdę na zawał! Zaraz… — Przyjrzałam mu się uważniej. — Co ci się stało w wargę?

Zmrużyłam oczy, gdy zobaczyłam, że jego dolna warga była popuchnięta.

— E, to nic. — Machnął ręką. — Miałem nieszczęście trafić na randce na faceta od tej laski. Spoko, drań wyszedł gorzej.

— I dobrze ci tak! — Uniosłam się. — Dlaczego umawiasz się z zajętymi dziewczynami?!

— Bo była ładna i poleciała na mnie. — Wzruszył ramionami.

Oklapłam.

— Jesteście wszyscy tacy sami — burknęłam, łapiąc za szkicownik. Usiadłam po turecku i spojrzałam na niego spode łba. — Nie macie za grosz moralności…

— Moralność? — Zaśmiał się Włoch. — Chyba ją zgubiłem przed pierwszą wojną światową. Powiedz mi… — Zmierzył mnie wzrokiem i usiadł koło mnie. — Coś zrobiła temu półgłówkowi?

— JA?! — Wściekłam się i zerknęłam w stronę drzwi. Były zamknięte. — Co raczej ON zrobił!

— Musiał cię nieźle wnerwić. — Uśmiechnął się szeroko.

— Właściwie to… — Zmarszczyłam czoło. — Właściwie to mnie rozczarował. Boże, on chyba ma tak na drugie imię. RO-ZCZA-RO-WA-NIE.

— Niech zgadnę, klepnął w tyłek masażystkę.

Momentalnie poczułam, jak narasta we mnie gniew po usłyszeniu tych słów.

— Nie! Obejrzał się za jakąś dziewczyną, rozumiesz? Przy mnie obejrzał się na inną!

— I ciebie to rozczarowało? — Podniósł brew. — Nie sądziłem, że z ciebie taka zazdrośnica.

— A jak myślisz? — syknęłam w jego stronę, ignorując tekst o zazdrości. — Zrobił to w momencie, kiedy ja… ja… — umilkłam i spojrzałam na Włocha na wpół zażenowana i na wpół zrozpaczona. — Romano, ja… Cholera! Ja się zakochałam!

— Czekaj, ty dopiero TERAZ to zauważyłaś? — zapytał i wybuchnął śmiechem. — Nela miała rację, ty naprawdę mało co czaisz!

Zamurowana patrzyłam na chłopaka, który praktycznie zanosił się śmiechem. Łzy spływały mu po policzkach, a on sam trzymał się za brzuch.

— Możesz przestać stroić pajaca? — warknęłam, paląc się ze wstydu.

— Ty jesteś w nim zakochana od dobrych kilku miesięcy i teraz to do ciebie dotarło? — Wciąż się śmiał. — Ja pierdolę, jaka ty jesteś nieogarnięta! Teraz wszystko rozumiem!

— Wiem to od dawna! I CO rozumiesz? — Uderzyłam go z otwartej dłoni w ramię. — Ej!

— Ale ty jesteś głupiaaaaa~! — Zawył ze śmiechu i spojrzał na mnie. — Chociaż, gdybyś tylko była bardziej ogarnięta, to pewnie już dawno by cię zaliczył. Twoja głupota w sprawach emocjonalnych to chyba twoja ochrona przed samcami, co?

Parsknął mi prosto w twarz, a ja się zamyśliłam.

Coś w tym było… Instynkt przetrwania Natalki – kiedy tylko ktoś się nią za bardzo interesuje, to Natalka spierdala.

— Poza tym — dodał, ocierając łzę — od razu ci coś powiem. Francja uwielbia piękno. Czy to kobiety, faceci czy przedmioty, on uwielbia się otaczać pięknem.

— Nie jestem piękna! — warknęłam, czerwieniąc się.

— Do modelki ci daleko, to prawda. — Pokiwał głową, a mnie mimo wszystko zrobiło się trochę przykro. Wiedziałam, że nie byłam pięknością, ale zawsze się jednak człowiek łudził. — Nie jesteś też w typie laski, za którą by się Francja obejrzał na ulicy. Ale — podkreślił, kiedy oklapłam — masz w sobie coś, co go przyciąga. Coś, co przyciąga nie tylko jego, ale i Rosję i… — zająknął się, a ja spojrzałam na niego z miną zbitego psa. — Nieważne. Chodzi o to, że roztaczasz takie… światło.

— Światło? — Zdziwiłam się. — A co ja, latarnia morska?

— Nie potrafię tego wytłumaczyć, jasne?! — Wściekł się, a ja lekko struchlałam. — Nie wiem, czy to przez twój pokrzywiony charakter, niewyparzony język czy oporność w zaciągnięciu do łóżka! To z jakiegoś powodu działa na Francję jak wabik i traktuje cię inaczej niż resztę kobiet. A to, że akurat zagapił się na jakąś laskę, nie znaczy, że zapomniał o tobie. Po prostu, drań, sobie ją podziwiał, po czym po trzech sekundach o niej zapomniał. Rozumiesz? Poza tym… Jeżeli jakimś cudem się spikniecie, to nie myśl, że twoja miłość go zmieni. Bo nie zmieni.

— A ty co, poradnik BRAVO Girl? — zapytałam poirytowana. — Pilnuj swojego nosa!

— Jako najstarszy członek twojej rodziny mam w obowiązku dbać o siostrę i kuzynkę.

— Jaką siostrę…? — Zmarszczyłam czoło, po czym mnie oświeciło. — Nie mów tak o Feliciano!

— No nic. — Wstał i znów zaśmiał się pod nosem. — Dzięki za poprawę humoru. A i jeszcze jedno.

— Co znowu?! — Zirytowałam się.

— Drań jest nieobecny duchem, więc prawdopodobnie obmyśla co robić dalej, żeby cię zmacać. Także się przygotuj. Wiesz, wolę ci to jasno zobrazować, bo zanim sama do tego dojdziesz, to będzie marzec.

Parsknął jeszcze raz ze śmiechu i zostawił mnie samą. Patrzyłam chwilę w zamknięte drzwi, podczas gdy mój mózg wytwarzał setkę myśli na sekundę.

— SZLAG!

 

***

 

[27 lutego 2017 — poniedziałek]

Ferie minęły mi głównie na nauce. Między mną a Francisem wytworzył się pewien dystans, ale mimo to byliśmy dla siebie wciąż niezwykle uprzejmi. Czasami aż za bardzo. Bez zbędnego gadania zawoził mnie do babci czy wujostwa, bym spędziła czas z rodziną. Jednak gdy nawet byłam z Matikiem i graliśmy w gry, to wiedziałam, że Francis kręcił się w pobliżu tak, jak zawsze.

Moi rodzice ciężko pracowali i swój przyjazd, który miał być w marcu, przenieśli na kwiecień. Ja sama migałam się od przyjazdu do Warszawy jak tylko mogłam, tłumacząc się nauką. Prawdą jednak było to, że nie chciałam kusić losu.

Tadzik oswoił się dość szybko i w przerwach między wkuwaniem matmy a biologii, często się z nim bawiłam. Dużo czytałam też o Roborkach i mniej więcej już wiedziałam, jak się obchodzić z tą małą, puchatą kuleczką. Nela natomiast była zakochana w stworzonku i próbowała namówić swoich rodziców na chomika, jednak bezskutecznie.

 

***

 

Tego dnia siedziałam na pierwszej lekcji i byłam praktycznie nieprzytomna. Za bardzo byłam przyzwyczajona do spania do późna i siedzenia w książkach do północy. Przespałam praktycznie cały dzień.

Jedynie pod koniec ostatniej lekcji wybudziłam się na moment z letargu, gdy chłopaki zaczęli już z nudów robić rozróbę na biologii.

— Proszę Pani, a Krychowiak się spierdział! — krzyknął Antek, teatralnie zatykając nos.

— Nie mam do was siły. — Westchnęła nauczycielka, a mnie nawiedziła myśl z którą koniecznie musiałam się podzielić na forum:

— Lepiej, żeby dwudziestu wąchało, niż jednego miało rozdupić. — Zabłysłam swoją kolejną życiową mądrością, a klasa ryknęła śmiechem. Chyba rozbawiłam też babkę, bo parsknęła cicho.

Wtedy też rozbrzmiał dzwonek oznajmujący koniec zajęć. Wstałam, spakowałam się i nieogarniająca rzeczywistości skierowałam się w otoczeniu braci w stronę szatni.

— Czekajcie — powiedziałam, gdy zabrałam kurtkę. — Sikać mi się chce.

— Jezu! — Romano przewrócił oczami. — Nie możesz dotrzymać do domu?

— Romano, ja się zaraz posikam… — Skrzyżowałam kolana, bo faktycznie czułam duże parcie na pęcherz.

— Dobra, ale rusz się. Czekamy przy głównym wyjściu.

— Tak! — Pokiwał głową z entuzjazmem Feliciano. — I nie zapominaj, że dzisiaj odbiera nas braciszek Francja!

— Super. — Oklapłam. — Dobra, idźcie, zaraz wrócę.

Ruszyłam z powrotem na korytarz na parterze, by skorzystać z toalety. To właśnie wtedy, kiedy weszłam do łazienki i skierowałam się w stronę kabin, ktoś wlazł za mną. Odwróciłam się i ze zdziwieniem zobaczyłam wyszczerzonego Pawła.

— To damski kibel — przypomniałam mu spokojnie.

— Wiem, ale tylko tak mogłem z tobą pogadać bez obecności twoich ochroniarzy.

— W sumie ma to jakiś sens. — Pokiwałam głową.

— Co ty na to, żeby iść coś zjeść? — Wyszczerzył się.

— To nie jest najlepszy pomysł.

— Dlaczego? No weź, co ci szkodzi? Dwie ulice dalej jest burgerownia, tylko coś zjemy, pogadamy i odprowadzę cię do domu!

Zaczęłam kalkulować szanse w głowie. Knajpa „Krowa na wypasie” faktycznie była niedaleko, a obok był przystanek autobusowy, z którego jechała linia prosto pod mój dom. Jeżeli będę ostrożna to nic się nie stanie. Ale był jeden mały problem…

— Franek dziś po mnie przyjeżdża. Nie wymkniemy mu się. — Skrzywiłam się.

— Wiesz, zawsze możemy wymknąć się tylnym wyjściem~.

— Jest zamknięte na trzy spusty i gumę.

— Ale możemy sobie takie zrobić. O, właśnie z takiego okienka! — Wskazał na okno za nami.

— Sugerujesz… — Spojrzałam uważnie na blondyna. — Żeby wykiwać gościa z instynktem psa stróżującego oraz braci monitoring? To na co jeszcze czekamy?! Zróbmy to!

Uśmiechnęliśmy się szeroko i skierowaliśmy do okienka. Otworzyliśmy je na oścież i po chwili Paweł podskoczył i podciągnął się na parapecie. Cóż… Był sportowcem, czego innego mogłam oczekiwać. Podałam mu szybko nasze torby, po czym spojrzał na mnie.

— Dobra, podaj rękę. — Wyciągnął do mnie dłoń, gdy przybrał stabilną pozycję na zewnątrz.

Myśląc tylko o tym, żeby się nie posikać, podałam mu rękę i gościu podciągnął mnie lekko. Wdrapałam się, trochę nieudolnie, ale po chwili oboje zeskoczyliśmy na chodnik.

— Super — powiedziałam. — Ciśniemy na front!

Przemknęliśmy za żywopłotem prowadzącym do bramy wyjazdowej z drugiej części szkoły i już po chwili znajdowaliśmy się na ruchliwej ulicy.

Odetchnęłam pełną piersią. Znów poczułam powiew wolności, której mi tak brakowało. I dopiero teraz zrozumiałam, jak bardzo dusiłam się w swojej złotej klatce, którą zafundowali mi Francja z Włochami. Nienawidziłam izolacji.

Z uśmiechem na ustach ruszyliśmy prędko przed siebie, co jakiś czas uważnie oglądając się za siebie. Burgerownia, która znajdowała się niedaleko, była przytulna, a my od razu zasiedliśmy do stolika w kąciku. Zostawiam swoje rzeczy i szybko zwróciłam swój krok w stronę kibla.

Gdy wróciłam, to usiadłam niepewnie i zatopiłam wzrok w kolorowym menu.

— Wybrałaś już coś? — mruknął zamyślony chłopak.

— Tak… Chyba wezmę tego z boczkiem i serem. — Pośliniłam się na samą myśl.

— Wow, serio? Większość lasek się odchudza. — Zachichotał.

— Ja nie jestem większość — powiedziałam po chwili. — Lubię dobrze zjeść i kocham boczek. Ogólnie mięso.

— Łatwo ci mówić, wszystko idzie ci w cycki — powiedział bez skrępowania zniżając wzrok, a mnie oblał szkarłatny rumieniec.

— W takim razie przystopuję, bo za parę lat będę wozić je na paleciaku.

Paweł smarknął ze śmiechu w kartę dań.

— Dobra, idę zamówić — powiedział. — Czyli dobrze rozumiem, że chcesz pozycję szóstą?

— Ymmm… Tak…

Potrząsnęłam głową, gdy chłopak odszedł.

Nie wszyscy są jak Francja. Dzięki niemu tobie też wszystko zaczyna kojarzyć się z jednym…

— Szlag — mruknęłam do siebie czerwona. — On mnie zabije. Trudno. Niech nie oczekuje po mnie cudów, mam tylko osiemnaście lat. Głupi pajac. Jak będzie się czepiał, to po prostu jebnę mu swoją książkę zażaleń i tyle. Tak, Natalko, to dobry plan.

Umilkłam, gdy zauważyłam, że kobieta siedząca stolik dalej dziwnie na mnie patrzyła.

— Ale najpierw przestanę mówić do siebie w miejscach publicznych — dodałam cicho i zamilkłam.

— Jestem. — Podskoczyłam, gdy Paweł usiadł naprzeciwko mnie z wielkim wyszczerzem. — Ale ty jesteś strachliwa, masz coś na sumieniu?

— Jeszcze nie — odparowałam. — Ale znając życie, niedługo przeczytasz o mnie w gazecie, gdy zamorduję kuzynów i Franka. Cierpliwość powoli mi się kończy.

— Zabawna jesteś.

— Zabawna jak Trump w swoich przemowach o Meksykanach.

— Skąd ty bierzesz te teksty? — Zaśmiał się, a ja wzruszyłam ramionami.

— Moja mama pyta o to samo. Czasami nie ugryzę się w język, przez co moja przyjaciółka uważa, że mam Aspergera lub inną chorobę psychiczną. Matka natomiast zawsze kwituje mnie tekstem „ale ty masz kepele”, albo „Ale tyś jest ciulnięta”. Nic mi jednak nie udowodniono. — Widząc minę Pawła, dodałam: — Widzisz, nawet teraz płynie ze mnie czysty słowotok.

Chłopak zaśmiał się i pokręcił głową. Chyba chciał coś powiedzieć, ale rozległ się dźwięk mojego telefonu. Nawet nie musiałam patrzeć na wyświetlacz, by wiedzieć KTO dzwonił.

— Nie odbierzesz? — zapytał.

— Pewnie to Francja. Franek! — poprawiłam się szybko, blednąc. Na szczęście Paweł nie zwrócił na mnie uwagi, bo właśnie przyszła kelnerka z naszymi porcjami. Korzystając z okazji, odebrałam szybko.

— Halo?

Gdzie jesteś? — Usłyszałam zniecierpliwiony głos Francji.

— Aktualnie jem na mieście — powiedziałam. — Za godzinę będę w domu.

Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza, a to nie był dobry znak.

Natalia. Czy ty jesteś poważna? — zapytał z niedowierzaniem.

— To się waha. A teraz się rozłączam, bo umieram z głodu. Będę za godzinę.

Nie! Powiedz, gdzie jesteś, to po ciebie przyjadę.

— Jestem z przyjacielem, nic mi nie będzie.

Czy twój PRZYJACIEL ma na imię Paweł? — Wściekł się.

— No proszę, czyli jednak okazujesz pewne oznaki logicznego myślenia — wyrwało mi się dość bezczelnie. — Do potem, pa.

Rozłączyłam się.

— Prześladowca? — zapytał Paweł z pełnymi ustami.

— Ta — mruknęłam i zajęłam się swoim burgerem.

 

***

 

Gdy zjedliśmy to od razu poczułam się lepiej. Kolega postanowił odprowadzić mnie na przystanek, a że do mojego autobusu było dobre piętnaście minut, wesoło rozmawialiśmy, śmiejąc się i żartując. W pewnym momencie chłopak wypalił:

— Co powiesz na to, żeby w sobotę iść do kina?

Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

On mnie zaprasza na… randkę?

— Byłoby miło, ale nie mogę…

— Tak, bo braciszkowie i Franek zabraniają? — prychnął.

— Co? N-Nie! — Skłamałam. — Jestem po prostu zajęta w sobotę i…

— Wiesz co — powiedział drwiąco — tu już chyba nie chodzi nawet o tych dwóch, tylko konkretnie o tego jednego.

— Tak?

— Tak. I chyba już wiem co tu jest grane — powiedział dość niemiłym tonem, czemu wcale mu się nie dziwiłam.

— Och, czyżby? — Zjeżyłam się cała.

— Tak. Ty się go boisz!

— Że co? — prychnęłam. — Aleś wymyślił! HA, HA!

— Tak, to niby dlaczego cały czas się koło ciebie kręci, co? — warknął. — W szkole nawet nie możemy porozmawiać, bo gnojki pilnują cię jak jakieś kundle!

— Ej, mówisz o mojej rodzinie! — warknęłam zła kompletnie zapominając, że daleko było im do mojej rodziny jak dupie do oka.

— Przecież widzę, co się dzieje! Nie możesz mieć kontaktów z chłopakami, nawet z nimi rozmawiać, a co dopiero mówić o wyjściu do kina czy związku! Spójrz na siebie! Musieliśmy uciec przez okno w haźlu, żeby się spotkać!

— To był TWÓJ pomysł! — syknęłam niebezpiecznie, a dwie dziewczynki z podstawówki przyśpieszyły kroku, gdy nas mijały.

— Skoro jest tak, jak mówisz, to chodźmy do niego i powiedzmy mu, co o tym myślimy!

Zbladłam, gdy chłopak złapał mnie za przegub prawej ręki i pociągnął w dół ulicy, jakby chciał mnie zaprowadzić do domu i oznajmić Francji, że osobiście mnie przelicytował.

— Nie! — Wyrwałam się. — Wracam do domu sama, to był błąd iść z tutaj z tobą!

— Nie rozśmieszaj mnie, dobrze się czujemy we własnym towarzystwie, więc powinniśmy to kontynuować, tak?! Ale gdy dochodzi co do czego, ty wolisz podkulić ogon i uciec!

— To skomplikowane…

— Obudź się w końcu! On ci grozi czy jak?!

— Oczywiście, że nie!

— Więc co jest w tym skomplikowanego?! — Wściekł się jeszcze bardziej, a ja nie wytrzymałam:

— Moje życie! Moje życie jest SKOMPLIKOWANE!

— Mówisz jak gimbaza. — Zaśmiał się wrednie. — Najlepiej ustaw sobie status na facebooku „to skomplikowane”!

— Słuchaj no, koleś. — Wytknęłam go palcem, tracąc resztkę cierpliwości. — To niebezpieczne.

— Jak się czujesz zagrożona, to wezwij policję, niech go zamkną!

— To nie mnie grozi niebezpieczeństwo, tylko TOBIE! — Wybuchłam w końcu. — Nie rozumiesz tego?!

— Nie wciskaj mi kitu! — Zdenerwował się. — Nie rób z siebie teraz ofiary!  „O nie, jestem taka biedna, problem nie leży w tobie, tylko we mnie, nie chcę cię narażać”! — Teatralnie przyłożył dłoń do czoła i zapiszczał wysokim głosem.

— Skończ!

— „Patrzcie wszyscy na mnie, jaka jestem pokrzywdzona, ale nie mam jaj by to zmienić!”. Wiesz, co mi się wydaje? Że jesteś zwykłą suką na atencję, a on ci ją daje, przez co nie robisz nic, tylko tkwisz w tym bagnie, bo ci tak najwygodniej…

Zamilkł, gdy w natłoku emocji przywaliłam mu z otwartej ręki. Nie było to mocne, bo nie włożyłam w to wiele siły, ale i tak zostawiłam czerwony ślad na jego skórze. On sam spojrzał na mnie zdziwiony.

— Skończyłeś? — zapytałam, czując jak moje oczy robią się już całe mokre. — To dobrze. Bo ja też skończyłam.

Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie.

— Ej, czekaj!

Olałam.

Czułam się podle. W tym co mówił było sporo prawdy. I jakoś ciężko było mi to przełknąć. Nie miałam już raczej szans na życie normalnej nastolatki, trudno. Ale tym bardziej powinnam nie angażować się w…

Angażować? prychnęłam w myślach. Nawet nie brałam Pawła pod uwagę.

Po prostu… Po prostu miło z kimś pogadać, kogo nie dotyczy cała ta porąbana sprawa z Państwami… Z kimś, kto ma w miarę normalne życie i normalne problemy. Nie boi się, że zostanie zajebany na pierwszym lepszym zakręcie, ani że wyląduje w łóżku z jakimś gościem z Francji.

Szybkim krokiem dotarłam do następnego przystanku i poczekałam z dwie minuty na przyjazd autobusu. Wpakowałam się do środka, skasowałam zapasowy bilet i z niecierpliwością czekałam, aż znajdę się pod domem.

Poczułam się bezpiecznie w momencie, kiedy weszłam do klatki schodowej i doszłam do swojego mieszkania. Biorąc głęboki wdech weszłam pewnie do środka i trzasnęłam za sobą drzwiami.

Jak na zawołanie w przedpokoju pojawił się Francja, który od razu skrzyżował ręce na piersiach.

— Dobrze się bawiłaś?

— Wybornie — powiedziałam sarkastycznie. — Nie ma to jak awantura na przystanku. Faceci! — prychnęłam, zrzucając wściekle buty. — Mam was po dziurki w nosie, wszyscy jesteście tacy sami! A i jeszcze jedno. Pawłem nie musisz się już przejmować, bo po mojej pamiątce, jaką zostawiłam na jego ryju, tak szybko się do mnie nie odezwie! Słyszysz?! MOŻESZ BYĆ SPOKOJNY! NIKT MNIE PRZED TOBĄ NIE PRZELECI!

Nie czekając na odpowiedź, zamknęłam się w pokoju, trzaskając tak mocno drzwiami, że szyba w mojej witrynie zagrzechotała.

— Chyba już rozumiem Ludwiga, dlaczego stwierdził, że jestem niestabilna, niereformowalna oraz nieobliczalna — mruknęłam do siebie, gdy usiadłam na łóżku.

Po chwili najzwyczajniej w świecie się rozbeczałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział Dziesiąty – Koniec początkiem wszystkiego

  Nie… — Feliks…? Ostrożnie przyłożyłam swoją dłoń do odsłoniętego policzka Feliksa, ale nie poczułam ciepłej, delikatnej skóry, jak zaw...