𝓗𝓮𝓽𝓪𝓵𝓲𝓪 𝓐𝔁𝓲𝓼... 𝓟𝓸𝓵𝓪𝓷𝓭?!

ʙᴇʟʟᴀ ᴢᴀᴋᴏᴄʜᴀᴌᴀ sɪᴇ̨ ᴡ ᴡᴀᴍᴘɪʀᴢᴇ. ᴊᴜʟɪᴇ ᴡ ᴢᴏᴍʙɪᴇ. ɴɪᴇᴊᴇᴅɴᴇᴊ ᴅᴢɪᴇᴡᴄᴢʏɴɪᴇ sᴇʀᴄᴇ ᴢᴀʙɪᴌᴏ ᴍᴏᴄɴɪᴇᴊ ᴅʟᴀ ᴡɪʟᴋᴏᴌᴀᴋᴀ. ᴀ ɢᴅʏʙʏ ᴛᴀᴋ ᴅᴢɪᴇᴡᴄᴢʏɴᴀ, ᴢᴡʏᴋᴌᴀ ᴘᴏʟsᴋᴀ ʟɪᴄᴇᴀʟɪsᴛᴋᴀ ᴏ ᴍᴇɴᴛᴀʟɴᴏśᴄɪ ᴊᴀsɪᴀ ғᴀsᴏʟɪ, ᴢᴀᴋᴏᴄʜᴀᴌᴀ sɪᴇ̨ ᴡ ᴘᴇʀsᴏɴɪғɪᴋᴀᴄᴊɪ ᴘᴀɴ́sᴛᴡᴀ? ᴛᴏ ᴏᴢɴᴀᴄᴢᴀᴌᴏʙʏ ᴛʏʟᴋᴏ ᴊᴇᴅɴᴏ: ᴡʏᴡʀᴏ́ᴄᴇɴɪᴇ ᴄᴀᴌᴇɢᴏ ᴢ̇ʏᴄɪᴀ ᴅᴏ ɢᴏ́ʀʏ ɴᴏɢᴀᴍɪ, ʙᴏ śᴡɪᴀᴛ ᴡᴄᴀʟᴇ ɴɪᴇ ʙʏᴌ ᴛᴀᴋɪ, ᴊᴀᴋɪᴍ sɪᴇ̨ ᴡsᴢʏsᴛᴋɪᴍ ᴡʏᴅᴀᴡᴀᴌ.

wtorek, 17 stycznia 2023

Rozdział Dziesiąty – Koniec początkiem wszystkiego

 Nie…

— Feliks…?

Ostrożnie przyłożyłam swoją dłoń do odsłoniętego policzka Feliksa, ale nie poczułam ciepłej, delikatnej skóry, jak zawsze. Pod palcami miałam jedynie lodowatą, niczym u porcelanowej lalki, strukturę.

Nie.

Jęknęłam cicho, a do oczu zaczynały napływać mi pierwsze łzy, którym nie pozwoliłam popłynąć. Dopiero, kiedy przyłożyłam swoje obie dłonie do dziecięcych, zimnych policzków, to przerażająca myśl zaczęła tłuc się po mojej głowie.

— Feliks!

Opadłam na kolana przy łóżeczku, mając w mózgu jedynie próżnię.

Przecież to było niemożliwe.

Objęłam się rękoma pod piersiami i zgięłam mocno w przód, gdy poczułam ogromny, wręcz przeszywający ból w sercu. Zacisnęłam powieki, a na ułamek sekundy głos uwiązł mi w gardle.

Wszystko wokół mnie zaczęło wirować, a nagle, jakby za machnięciem czarodziejskiej różdżki, świat się dla mnie zatrzymał. Złapałam się za drewniane pręty łóżeczka, by wstać.

Oczywiście, że to niemożliwe. Przeziębił się, biegając wczoraj nago po szatni.

Odetchnęłam z ulgą.

Ludwig go wyleczy.

 

 

***

 

Patrzył na starszego brata w pełnym skupieniu.

Niecałe dziesięć minut wcześniej Gilbert wparował mu do sypialni i uroczyście oświadczył, że Nela go kocha. Na poparcie swojej tezy miał jedynie „braterskie przeczucie” i „zapewnienie Francji”.

Siedział więc na krześle nauczycielskim ze skrzyżowanymi rękoma na piersiach i jedynie obserwował śmiejącego się Prusaka.

W momencie, kiedy brat oznajmił mu swoją niedorzeczną wiadomość, zrozumiał, że mimo wszystko jemu też na dziewczynie zależało i pokusiłby się nawet o stwierdzenie, że nawet bardziej niż Gilbertowi. Miał wrażenie, że brata pociągała w niej impulsywność i złośliwość, zależało mu jedynie na zabawie, tak samo jak Francji. Choć co do ostatniego to już nie był taki pewien. Francja nigdy się tak nie angażował.

Potrząsnął głową i wrócił myślami do Neli. Wciąż nie rozumiał Francji i jego fascynacją ludźmi, ale przyznać musiał, że dziewczyna miała w sobie coś, co go przyciągało.

I wiedział jedno. Jego brat nie będzie tym zadowolony.

— Gilbert — zaczął spokojnie wiedząc, że jeśli źle dobierze słowa to brat albo wybuchnie, albo się obrazi — tak szczerze, to nie wydaje mi się, żeby…

Przerwał, bo usłyszał delikatne, lecz stanowcze pukanie do drzwi.

Westchnął i dźwignął się ciężko ze swojego miejsca, ciesząc się w duchu, że trudna rozmowa zostanie chociaż na chwilę odłożona na bok. Będzie miał więcej czasu, żeby przemyśleć odpowiednie kroki. Już raz się przekonał, dwa lata temu, że rozmowa z Gilbertem o Neli była jak gra w szachy. Jeden zły ruch i pionek strącony.

Otworzył drzwi i jego wzrok padł na uśmiechającą się nerwowo Żylińską.

Świetnie… Jej tu jeszcze brakowało.

— Lu — powiedziała dziwnie piskliwym, lecz spokojnym głosem — Feliks jest chory… Przeziębił się wczoraj…

Spojrzał w dół na Feliksa, którego dziewczyna trzymała, i poczuł, jak krew odpływa mu z twarzy w ekspresowym tempie.

Główka dziecka była opadnięta na bok, a rączka zwisała bezwładnie. Najgorsza jednak była jego twarz. Trupio blada z cieniami pod oczami i sinymi ustami.

Z przerażeniem zrobił krok do tyłu, bo zrozumiał, że dziecko nie było chore, tylko martwe.

Co jest…?

— Lu, proszę — powtórzyła dziecinnie, a on ponownie na nią spojrzał. — On jest chory… Potrzebuje lekarstwa…

Obłęd, jaki zobaczył w jej zielonych oczach, sprawił, że zalał się potem.

— Gilbert! — zawołał przez ramię, ale jego brat już podszedł do nich zaciekawiony.

— West, co ona… — Starszy brat zamilkł i zbladł, patrząc z przerażeniem na małe zawiniątko w jej ramionach.

— Idź szybko po Francję! Słyszysz?

West, ona zabiła własne…

— Gilbert! — wrzasnął i wypchnął go z pokoju.

Natalia nawet nie zwróciła na nich uwagi. Stała na korytarzu, przyciskając Feliksa do piersi i patrzyła wprost na niego tymi wielkimi, pustymi oczami. Przyznał przed sobą samym, że jej wzrok był przerażający.

— Lu, moje dziecko…

Nie wiedział, jak długo jeszcze dziewczyna będzie w takim stanie, ale wiedział, że była na prostej drodze do postradania zmysłów. Wziął na ręce bezwładne ciałko dziecka i ruszył z nim w stronę swojego łóżka, myśląc gorączkowo nad tym wszystkim.

Rozmowa z Gilbertem, brak zapasów i ataki złości Neli to było nic w porównaniu z tą sytuacją.

Francja, gdzie się do cholery podziewasz, jak jesteś potrzebny?!

Obejrzał się za ramię i podskoczył, gdy twarz Natalii znajdowała się kilka centymetrów od niego. Nawet nie słyszał, kiedy weszła do pokoju i się podkradła.

— Paracetamol w syropie… — zaczęła nieskładnie — witamina C lewoskrętna, nie prawo… I Aviomarin w czopkach.

— Tak — powiedział, choć po czole zaczynał skapywać mu pot — masz całkowitą rację, Natalia…

Lubił Feliksa, był dość wesołym i zazwyczaj bezproblemowym dzieckiem. I żal mu było dziewczyny, że poza rodziną straciła jeszcze syna…

Zamarł.

JAK właściwie do tego doszło?

— Kiedy zauważyłaś? — zapytał cicho.

— Rano, jak wstałam… — odpowiedziała, a jej delikatny i dziecięcy głosik przyprawiał go o nieprzyjemne dreszcze. — Pewnie ma gorączkę… — dodała po chwili, patrząc niewidząco na Feliksa, a on z rozszerzonymi oczami lustrował jej twarz.

Nim zdążył odpowiedzieć, do klasy wpadł Francja w towarzystwie Gilberta, z czego ten ostatni wpatrywał się w Natalię jak w kosmitkę.

— Co się stało? — zapytał blady Francja, a on odpowiedział po niemiecku, żeby nie wybudzać dziewczyny:

Feliks nie żyje, nie wiemy jeszcze jak do tego doszło…

Nie… — Francja zagryzł wargę i podszedł do łóżka, na którym leżało dzieciątko.

Zastanowił się, czy grymas bólu na twarzy Francuza był prawdziwy, potrząsnął jednak głową.

Francja naprawdę traktował to dziecko jak własne, czego nikt nigdy zrozumieć tutaj nie mógł.

Musimy jej powiedzieć… — zaczął, ale Francis szybko ocknął się z szoku i z przerażeniem w oczach zerknął na dziewczynę.

— Natalia…?

Spojrzał na nią w momencie, kiedy ta przeniosła swój ufny wzrok na Francuza i powiedziała, uśmiechając się szeroko:

— Nie przejmuj się, to tylko gorączka… Lu zaraz mu pomoże… Lu zaraz…

— Co ZARAZ? — zaskrzeczał Gilbert, a wszyscy na niego spojrzeli. — Co ty, dziewczyno, ślepa jesteś?! Mały nie żyje, do cholery!

— Gil… — wyszeptał przerażony, mając bardzo złe przeczucia.

Jak ona wpadnie w histerię, to nikt jej nie opanuje…

— KŁAMIESZ! — wrzasnęła tak wściekle i zajadle, że we trójkę cofnęli się od niej o krok.

— JA kłamię?! Skończ strugać wariatkę, kretynko! — Rozsierdzony brat podszedł do niej i nim zdążył zareagować, ten złapał ją za kark i szarpnął tak mocno, że dziewczyna wylądowała na ziemi, tuż przy łóżku. — Przyjrzyj się! Czy on ci wygląda na chorego?!

Szarpnął nią jeszcze raz i zmusił, by spojrzała na Feliksa z bliska.

— Nie…! Puszczaj!

— Czyś ty zwariował?! — warknął i ruszył w ich stronę.

— On nie żyje! — syknął, łapiąc ją pełną garścią za włosy i jeszcze bardziej, wręcz sadystycznie, przybliżył ją do denata. — Niech to wreszcie do ciebie dotrze!

Złapał brata pod łokieć i odciągnął od Natalii, podczas kiedy Francis objął dziewczynę.

No co? — zaskrzeczał. — Inaczej się nie da! A wy byście się z nią cackali!

Pierwszy raz od dawna miał ochotę uderzyć starszego brata.

Może i wybrał terapię szokową jako najlepsze rozwiązanie, ale…

Jego przemyślenia przerwał przeraźliwy wrzask, od którego zjeżyły mu się niemal wszystkie włosy.

 

 

***

 

Feliks nie żył.

Ugięły mi się kolana, kiedy wrzasnęłam na całe gardło. Poczułam, jak czyjaś silna ręka złapała mnie za ramię i dźwignęła dość brutalnie, by odciągnąć mnie od małego ciałka. Zaczęłam się więc szarpać i krzyknęłam jeszcze raz, nie zważając na ludzi wokół mnie.

Ból, jaki czułam w piersi był ogromny i chociaż byłam coraz mocniej odciągana od dziecka, nogi coraz bardziej uginały mi się pod moim własnym ciężarem, a z mojego gardła zaczęły wydobywać się niekontrolowane, krótkie wrzaski.

— Natalia... Przykro mi... — Poznałam głos Francisa.

Złapał mnie jedną ręką w pasie, a drugą za ramię i mocno pociągnął w stronę drzwi. Wzrok zamazywał mi się coraz bardziej, ale wciąż stawiałam czynny opór.

— Feliks! — wrzasnęłam, wyciągając w jego stronę rękę. — Feliks! FELIKS!

Zostałam zmuszona do zrobienia dwóch kroków w tył pod wpływem siły Francji, aż nagle wszystkie siły mnie opuściły. Wrzasnęłam jeszcze raz, zginając się w pół, a po chwili  drzwi z Sali Ludwiga trzasnęły mi przed oczami.

Zacisnęłam mocno powieki, a gdy znalazłam się w klasie obok nabrałam siły na nowo. Szarpnęłam się histerycznie, próbując dorwać te pieprzone drzwi sali i unicestwić je jak najprędzej, by znaleźć się przy Feliksie. Niestety przeszkadzał mi w tym Francis, który nie tylko próbował mnie uspokoić, ale i unieruchomić.

Tak się jednak składało, że w żadnym stopniu nie próbowałam mu pomóc. Ugryzłam go mocno w dłoń, kiedy znalazła się w moim zasięgu, a mężczyzna syknął z bólu i puścił mnie na ułamek sekundy. Nie zwróciłam na to uwagi, tylko wyrwałam mu się z siłą hipopotama i pognałam w stronę wyjścia, ale jako że z powodu nasilającego się płaczu i histerii nic nie widziałam, potknęłam się o coś i jak długa wylądowałam na ziemi.

Kiedy resztkami sił próbowałam się podnieść, coś ciężkiego przyszpiliło mnie do podłogi.

— ZŁAŹ ZE MNIE! — krzyczałam histerycznie.

— Spokojnie...

Unieruchomił mi kończyny i najzwyczajniej na mnie siedział, pozwalając mi się drzeć i płakać.

 

***

 

Każdy wrzask dziewczyny przeszywał go aż do szpiku kości.

W sali zebrała się pozostała część grupy, gdzie Nela powstrzymywała pod ścianą odruchy wymiotne, a Petro ze szklanymi oczami patrzył w okno, zaciskając nerwowo szczękę. Dei opierał się plecami o tablicę i, nie wiedzieć dlaczego, wpatrywał się wściekle w jego twarz.

Starając się nie zwracać na niego uwagi, powiedział:

— Musimy przemyśleć, co robić dalej…

— Ona rozpieprzy pół szkoły — mruknął Gilbert, wpatrując się w zakryte prześcieradłem ciałkiem.

— Dibu… — jęknęła Nela, pociągając nosem. — Nie lubiłam bachora, ale przecież… Ja nigdy…

Spojrzał w jej błękitne, duże oczy i powiedział cicho:

— Wiem, Nela.

— Jak? — zapytał cicho Petro. — Wczoraj wszystko było w porządku…

— Mam pewne… podejrzenia — mruknął niepewnie. — Wygląda na to, że Feliks zmarł we śnie…

— Śmierć łóżeczkowa? — warknął Gilbert. — Ta przypadłość dotyka niemowlęta, a nie prawie dwuletnie dzieciaki! To rzadkość!

Zaskoczyło go, że Prusy tak mocno wziął do siebie śmierć Feliksa. Z drugiej strony Gilbert uwielbiał dzieci, a on sam bardzo dobrze wspominał opiekę starszego brata w dzieciństwie. Gil był stworzony do dzieci, nawet podczas wojen ich nie krzywdził.

W przeciwieństwie do mnie…, pomyślał gorzko.

— To niemożliwe — burknął brat.

— Gilbert — zaczął spokojnie — kiedy Feliks się rodził, pojawiły się pewne… poważne powikłania. Nie mamy tu profesjonalnego sprzętu medycznego, żadne z nas nie jest lekarzem. Może Feliks miał wadę serca… Albo jakiś inny aspekt zadecydował, że Feliks umarł… Na jego ciele nie ma żadnych oznak, tak, jakby we śnie zatrzymało się krążenie. Pamiętasz, jak było przed rozwojem medycyny?

Nie odpowiedział mu, tylko odwrócił głowę marszcząc czoło. W końcu jednak zaskrzeczał:

— To na pewno jej wina. Mówiłem, że ta wariatka się do tego nie nadaje! Może zasnęła podczas karmienia i go przydusiła, a teraz struga idiotkę?! Och, skończ drzeć ryja! — Podniósł głos w stronę ściany, zza której znów dotarł do nich histeryczny krzyk dziewczyny. 

— Ta tragedia odbije się na wszystkich… — szepnął Petro.

— No popatrz, kretynie — wysyczała Nela, po czym oboje zmiażdżyli się wzrokiem.

Westchnął. Kłótnie nie ustępowały nawet w obliczu rozgrywającego się dramatu.

Trzeba było działać i to szybko.

 

***

 

Byłam bezlitośnie wciskana w podłogę. Moje ręce zaczynały cierpnąć, kiedy Francja wykręcił mi je do tyłu, przy okazji wciąż siedząc mi na plecach. Nie płakałam, nie rzucałam się, po prostu nie miałam siły.

Mój mały Feliks...

— Spokojnie, Natalia…

Spierdalaj...

— Puszczę cię, pod warunkiem, że będziesz spokojna, dobrze..?

Wisi mi to...

Poczułam niewymowną ulgę, kiedy ten sadysta zszedł ze mnie i puścił moje kończyny. Jednak moja ulga nie trwała długo z uwagi na fakt, że zostałam szybko podniesiona z podłogi i przyciągnięta do Francisa, jak szmaciana lalka. Nie opierałam się.

Czułam ogromny ból w klatce piersiowej. Bolało mnie całe ciało, nie tylko psychogennie, ale i również fizycznie. Za fizyczne odczucie dyskomfortu odpowiedzialny był akurat Francja, który przyciskał mnie do siebie jak tonący z Titanica ostatniej szalupy.

Z otępienia nie wyrwało mnie nawet łojenie we framugę.

— Otwórzcie te drzwi!

Francja westchnął i dźwignął mnie na równe nogi. Złapał mnie mocno pod łokieć i zaczął zmierzać w kierunku drzwi.

Feliks.

Ocknęłam się.

Wyrwałam się z uścisku Francisa i otworzyłam wrota kopniakiem. Nelę odrzuciło lekko do tyłu, kiedy drzwi trzasnęły z całej siły o ścianę.

— E-ej!

Olałam ich i z martwym wzrokiem ruszyłam korytarzem, podczas gdy pozostała dwójka ruszyła za mną.

— Coś ty jej tam robił, zboczeńcu? — warknęła cicho blondyna w stronę Francuza.

— Nie twój interes — prychnął. — Natalia, poczekaj! Nie rób nic…!

Przeszłam obok otwartej klasy Ludwiga, który był całkowicie pusty. Wyłączając wszystkie emocje, zeszłam po schodach na sam hol. Wciąż byłam śledzona przez dwa irytujące mnie już rzepy.

Koło kanap, które znajdowały się przy barierkach schodowych na parterze, spotkałam Petro.

— Petro, gdzie jest... — Przełknęłam ślinę. — Gdzie on jest?

Chłopak spojrzał na mnie ze współczuciem.

— Szef zaniósł go na zewnątrz...

— Dziękuję — odparłam martwo.

Ruszyłam w stronę dawnego pomieszczenia dla sprzątaczek, będąc jednocześnie odprowadzana czujnym wzrokiem Petro, Neli i Francji.

Po chwili dziewczyna stanęła w drzwiach kanciapy i chwilę obserwowała jak czegoś szukam.

— Co ty robisz?

Nie zaszczyciłam jej odpowiedzią. W końcu znalazłam to, czego szukałam.

— Po co ci łopata?

Odwróciłam się do niej trzymając przyrząd w ręce. Patrzyła na mnie niepewnie, jakby myślała, że zaraz dokonam brutalnego holocaustu w szkole za pomocą łopaty. I grabi. Jak się bawić to się bawić.

— Muszę go pogrzebać.

Ani Francja ani Nela nie odezwali się ani słowem, tylko patrzyli na mnie, jakbym postradała zmysły. Mieli rację. Postradałam.

Wyszłam ze szkoły, niosąc ciężkie narzędzie, a po chwili zatrzymałam się pod płotem przy dawnej bocznej bramie po prawej stronie terenu szkoły. Zombie wyczuwając mnie zaczęły coraz mocniej napierać na ogrodzenie, ale mogli sobie tyle co cygan bez rąk.

Na małym kawałku trawnika, idealnie na wprost okien z korytarza pierwszego piętra koło biblioteki, rosła jabłoń. A pod jabłonią prowizoryczny krzyż zbudowany z dwóch gałęzi brzozy. Grób Matika.

Westchnęłam i zaczęłam kopać obok grobu dziurę, próbując odgonić od siebie wszelakie myśli. Czułam się jak wtedy, kiedy to też ja przez kopałam grób dla Mateusza, nie pozwalając się wyręczyć przez nikogo i puszczając mimo uszu ostrzeżenia Neli, że ciężka praca fizyczna i mój stan psychiczny może zagrozić domniemanej ciąży.

Pot spływał mi po twarzy, kiedy skończyłam. Na rękach porobiły mi się już pęcherze, a same ramiona pulsowały nieprzyjemnym bólem.

Oceniłam okiem swoją robotę, po czym odwróciłam się, by pójść po Feliksa, gdy zamarłam.

Zmierzyłam chłodnym spojrzeniem Francisa, który stał na trawniku i obserwował mnie zbolałym wzrokiem.

— Jak długo tu jesteś? — spytałam cicho.

— Cały czas.

— Myhym.

— Pomyślałem, że przyda ci się pomoc..

Dopiero teraz zauważyłam białe zawiniątko leżące w jego ramionach. Zrobiło mi się tak niedobrze, że aż mnie zgięło w pół jak origami.

Nie wierzyłam, że chciał mi pomóc, raczej chciał mnie pilnować. Francja nigdy nie działał bezinteresownie.

Wzięłam się w garść, zagryzłam wargi i podeszłam do niego, by odebrać drobne ciałko zawinięte białym prześcieradłem. Włożyłam je delikatnie do wykopanej dziury i zaczęłam w ciszy zasypywać ziemią. Jedyne co przerywało ciszę wokół było zrzędzenie szwendaczy i zgrzytanie ogrodzenia. Kiedy jednak sztywni stawali się coraz bardziej denerwujący, nie wytrzymałam:

— ZAMKNĄĆ SIĘ, KURWA!

Na chwilę zapanowała cisza, lecz po chwili zombie zaczęło szaleć coraz głośniej, co więcej, zaczęło ich przybywać.

— Powiedziałam: „ZAMKNĄĆ SIĘ!!"

Chwyciłam mocniej łopatę i ruszyłam wściekła na ogrodzenie, przy którym stało zombie, ale po chwili Francis złapał mnie mocno w pasie i odciągnął.

— Uspokój się!

Siłował się ze mną chwilę, po czym wywrócił mnie bez żadnego problemu na ziemię i przyszpilił do trawnika.

— Puszczę cię, jak się uspokoisz.

Warknęłam pod nosem, ale znieruchomiałam. Kiedy poczułam luz w stawach, wstałam szybko i wściekle zaczęłam kończyć robotę. Francja obserwował mnie czujnie, a gdy zobaczył, że skończyłam, podszedł do mnie z prowizorycznym krzyżem.

— Zrobiłem dla Feliksa… — Podał złączone gałęzie.

— Dziękuję.

Co jak co, ale kulturę jeszcze mam.

Wsadziłam krzyż w świeżo rozkopaną ziemię i nie oglądając się za siebie, ruszyłam w stronę szkoły. Po chwili zrównał ze mną krok Francja. Nie zwracałam na niego uwagi, ponieważ czułam, jak moja zapora emocjonalna zaczęła pękać. Minuty dzieliły mnie od histerii, więc przyśpieszyłam kroku, by jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju.

— Musimy porozmawiać… — zaczął, gdy minęliśmy hol.

— Nie chcę — przerwałam mu twardo, kierując się w stronę schodów na górę.

Twarz plującego się Ludwiga była ostatnią rzeczą, jaką chciałam teraz widzieć.

— Ale…

— We dupie mam konwersacje, pikniki i teleturnieje. Wszystko. Rozumiesz? — Zatrzymałam się i wysyczałam mu to prosto w twarz. — We dupie.

Zostawiłam go samego i popędziłam do siebie jak błyskawica. Pokonałam schody jak szalona, potykając się o nie ze dwa razy. Dopiero kiedy zamknęłam za sobą drzwi pokoju, wpadłam w histerię.

Rozdział Dziesiąty – Koniec początkiem wszystkiego

  Nie… — Feliks…? Ostrożnie przyłożyłam swoją dłoń do odsłoniętego policzka Feliksa, ale nie poczułam ciepłej, delikatnej skóry, jak zaw...